Uwierzcie bądź nie, ale książek Nicholasa Sparksa przeczytałam w życiu dwie sztuki. DWIE (dobra, teraz to już TRZY)! JA, taka niegdyś zapalona miłośniczka romansów i dramatów i książek w ogóle! A znam go głównie z filmów… Które są piękne, trzeba to przyznać.
Pierwszą jego książką w mojej
czytelniczej historii było I wciąż ją
kocham bardzo dawno temu, bo jeszcze w gimnazjum. I to po obejrzeniu filmu.
Teraz przypominam sobie, że książka mnie mocno zawiodła mimo, że wtedy ani
trochę się na tym nie znałam. Być może dlatego odpuściłam sobie przygodę ze
Sparksem na długi czas, a po drugą jego powieść sięgnęłam jakoś dwa lata temu.
Zdecydowałam się wtedy na oryginał, ale za nic w świecie nie pamiętam tytułu
tej książki. Wiem tylko, że była okay i mi się podobała. Bez szału, bez
fajerwerek, bez morza wylanych łez. Ale skoro totalnie nie skreśliłam Sparksa i
nie pozostawiła mnie z poczuciem rozczarowania to o czymś to świadczy.
Początkowo wieść o premierze Z każdym oddechem mnie ani trochę nie ucieszyła. Raczej przeszłam obok tego obojętnie. Jednakże Instagram dźwignią handlu – dałam się przekonać. Mocno jesienna aura na
dworze sprawiła, że pomyślałam KURDE CHYBA MAM OCHOTĘ NA TĘ NAJNOWSZĄ KSIĄŻKĘ
SPARKSA, chociaż czytałam jego dwie powieści w życiu i właściwie to nie wiem, czy go
lubię ALE MAM OCHOTĘ TO PRZECZYTAĆ. Wydawnictwo Albatros wyszło mi naprzeciw. I dostałam egzemplarze. Usiadłam więc pod dwoma kocami w grubych skarpetach i z
herbatą w ręku, jak na bookstagromowicza przystało.
NICHOLAS SPARKS
Z KAŻDYM ODDECHEM
Wydawnictwo Albatros
Znając mnie powinniście już wiedzieć,
że nie mam zamiaru streszczać fabuły. Znając Sparksa powinniście z kolei domyślić
się, że to książka o miłości, bo autor jest w końcu mistrzem romansów, czyli książek,
które z założenia mają wywołać masę emocji. Fajne jest to, że nie mam porównania – nie
wiem na ile powiela schematy, jak bardzo ta książka podobna jest do
poprzednich. Nie wiem, czy Sparks powinien już odpuścić sobie pisanie, czy może
jednak powinien pisać więcej. Tak jak w przypadku Cobena cieszę się, że
się nie zmienia, a jego książki są w jakiś sposób do siebie podobne, tak fan Nicholasa
może powiedzieć to samo! Nie mi to oceniać.
Mogę ocenić za to moje wrażenia
odnośnie tego tytułu. Historia dwójki ludzi, z dwóch totalnie różnych światów,
których przez naprawdę krótką chwilę połączyło uczucie tak ogromne, że
starczyło na całe życie… Oh to tak w skrócie. Powieść osobom o romantycznych duszach
na pewno przypadnie do gustu. Jest w niej wszystko to, czego potrzeba w takich historiach.
Na dodatek te słowa autora na początku, jak i na końcu książki bardzo zmieniają
nasze spojrzenie na tę książkę.
Czegoś mi zabrakło. Tak bardzo chciałam
przeczytać porządny romans, chciałam poczuć te wszystkie emocje razem z
bohaterami, chciałam płakać, chciałam krzyczeć na nich, chciałam się radować
ich szczęściem. A szczerze powiedziawszy żeby tak się chociaż odrobinkę poczuć
musiałam sobie sporo dopowiadać w głowie… Powtórzę się – sama historia jest
piękna i prosta – ale sposób, w jaki autor ją opowiedział był totalnie nie w
moim guście. Co nie zmienia faktu, że nie żałuje czasu spędzonego z książką!
Ani trochę. Czuję lekki zawód, ale powiedzmy sobie szczerze – nie wiązałam z tą
książką wielkich nadziei. Podróż w głąb w safari to coś, czego jeszcze nie doświadczyłam
czytając. I to mi się podobało. Jak nigdy wolałam opisy i retrospekcje aniżeli
aktualne wydarzenia, nie wspominając o dialogach pomiędzy bohaterami. Mam mocny
dylemat jak ocenić ten tytuł. Odnoszę wrażenie, że to tłumaczenie trochę
popsuło klimat książki, że interakcje międzyludzkie były takie puste, bez
wyrazu, w ogóle nierealne, a przecież romans powinien głównie skupiać się na
tym. Nie chcę być nie w porządku w stosunku do tłumacza, bo każdy odwala kawał
dobrej roboty. Może po prostu po angielsku czyta się to inaczej? Z resztą ja
bardzo lubię czytać w tym języku, o czym wiecie, mogę więc być pod tym względem trochę subiektywna, więc proszę - nie zwracajcie na moje marudzenie uwagi.
Zastanawiam się co o Z każdym oddechem myślą fani Sparksa.
Czy to było na poziomie? Czy to było tak dobre, jak zawsze? Chce wierzyć, że
tak i że każdy jego wierny czytelnik znajdzie w tej książce to, czego pragnie.
Ja mimo wszystko znalazłam – chciałam w końcu romansu i takowy dostałam. Niestety niekoniecznie
w takiej formie, w jakiej oczekiwałam. Wolę jednak, gdy uczucia się pielęgnuje,
gdy ono rośnie z biegiem czasu, potrzebuje więcej pikanterii, więcej PRAWDZIWYCH emocji. Nie wierzę do końca w miłość od pierwszego wejrzenia,
a przynajmniej nie lubię o tym czytać. Z kolei jest w tej powieści coś inspirującego i dającego do myślenia,
a mianowicie osoba Hope. Kogoś może oburzyć to, jakie decyzje podjęła, ale ja
uważam że okazała bardzo wielką siłę, rozwagę i dojrzałość. Byłam totalnie po jej stronie, bo Trudziałał mi lekko na nerwach z tą swoją powagą i stylem bycia.
Potrafię sobie z kolei wyobrazić film na podstawie tej książki. Piękne, malownicze kadry prosto z Afryki, gra aktorska, która na pewno o wiele bardziej odda emocje, jakie powinna nieść ta historia. Do tego cudowne wybrzeże Karoliny Północnej i Bratnia Dusza. Idealny scenariusz. No cóż... Czekać aż ktoś wpadnie na ten sam pomysł, co ja. Aż pójdę do kina ;-)
Potrafię sobie z kolei wyobrazić film na podstawie tej książki. Piękne, malownicze kadry prosto z Afryki, gra aktorska, która na pewno o wiele bardziej odda emocje, jakie powinna nieść ta historia. Do tego cudowne wybrzeże Karoliny Północnej i Bratnia Dusza. Idealny scenariusz. No cóż... Czekać aż ktoś wpadnie na ten sam pomysł, co ja. Aż pójdę do kina ;-)
⇹
Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwo Albatros