Prologue

2/07/2017 11:48:00 PM

Wyobraźcie sobie niską blondynę, w czarnych okularach i z niechlujnym kokiem na głowie. Głowę ma raczej spuszczoną, bo nie lubi ostatnio swojej osoby. Jak jest w domu chodzi cały dzień w szlafroku, których kieszenie wypełnione ma papierkami od cukierków. Jej matka nieustannie narzeka:
 - jak można chodzić w szlafroku cały dzień? Wyglądasz jak stara babka. 
Fuckoff, to jej szlafrok, lepsze pytanie brzmi jak ma chodzić w za ciasnych dresach?

 Każdego wieczoru zasypia z myślą, że jutro coś zmieni. Jutro coś zrobi. Jutro na pewno to będzie ten nowy początek. Zasypia wyobrażając sobie, że żyje w Ameryce i studiuje coś ważnego, bo to o to jej chodzi - chce robić w życiu coś konkretnego, chciałaby coś w świecie zmienić, komuś pomagać. Wymyśla w głowie po prostu książkę, jakieś romansidło z domieszką dramatu, idealne przed snem - ale nie chodzi o faceta, bo ma wspaniałego wiec jego nie zmienia w tych historiach. Chodzi o okoliczności. No tak, najgorzej jak jej się spodoba wątek, potrafi ciągnąć go w nieskończoność, damn, może powinna zostać pisarką zamiast studiować swój nudny kierunek (po którym i tak nie dostanie pracy takiej jakby chciała, wyjedzie po prostu za granicę). Okej i ta blondynka budzi się rano i jeszcze zanim otworzy oczy wyzywa cały świat i już wie, że będzie do dupy. Shit. Cztery budziki później na gwałt wybiega z łóżka i wychodzi z domu pierw z psem, który wybiega z klatki jak popieprzony, ciągnie ją po śniegu i lodzie jak szmacianą lalkę. Generalnie ten pies wyprowadza swoją panią do lasu na spacer przed 8 rano. Broń boże na odwrót, żebyście źle nie zrozumieli. Po 15 minutach wraca zmachana jak po 8km biegania, no i wychodzi do pracy, czy na uczelnie, bez obiadu, bez uśmiechu, generalnie prawie spóźniona na pieprzony autobus (czemu nie jeździ samochodem skoro ma prawo jazdy od 5 lat? - wszyscy o to pytają - no bo, fuckyouall, nie!) i zawsze na koniec ma zaparowane okulary. Po co ma wszystko widzieć. 

A przecież to miał być TEN dzień, to miał być nowy początek! Gówno prawda.

Jeszcze jakiś czas temu taka nie była. A może jednak zawsze była z tych szarych człowieczków, którzy po prostu egzystują, starając się za wszelka cenę jakoś dowartościować. I tak w sumie myśli na każdym kroku tylko o tym, czy aby na pewno spełni wszystkich oczekiwania.

Kiedyś duża liczba lajków na Insta czy pod zdjęciem profilowym to było jej szczyt marzeń (taki w porównaniu do górki żółwia w lesie - tak w jej lesie jest górka, która nazywa się górką żółwia). Dobrze, że z tego wyrosła. Tak jakby. Bo nadal jej miło, ale wie już i sama się przekonała na własnej skórze, jak ten wyidealizowany świat pełen filtrów i napinki ją po prostu wkurwia. Jak  ją niszczy. 

Życie wkurwia. A człowiek nic z tym nie robi. To znaczy taki człowiek, jak ta wyżej wspomniana blondynka, bo przecież w erze couchingu, trenerów majewskich, chodakowskich i innych każdy bierze życie w swoje ręce i zapierdziela (ona też tak robiła i był to jeden z lepszych okresów w jej dorosłym życiu, więc coś w tym jest). Brawo Wszyscy. 

Nasza bohaterka wie, że nie wygląd jest najważniejszy, nie to się liczy w życiu najbardziej. Ale też na tyle jest mądrą osobą, że wie, iż dopóty, dopóki nie będzie w stanie siebie zaakceptować, dopóki nie poczuje się spełniona to nie będzie w stanie być tak na prawdę szczęśliwa. A chce być szczęśliwa, nie dla samej siebie ale dla bliskich, bo chociażby po to, że to co się daje - to wraca. Ale nie róbmy z niej samoluba, bo i tak nie potrafi się skupić w stu procentach, w pozytywny sposób, na sobie. 

To dobra osoba, chyba się kurna zagubiła.

Blondyna jest typowa. Narzeka i uprzykrza życie bliskim ale niczego nie stara się zmienić. Zwyczajnie jej się nie chce. Ma mnóstwo obowiązków, które olewa z własnej woli ale naokoło trąbi, że jednak te obowiązki ma i generalnie jest w dupie. Łapie się non stop wszystkiego, próbuję za wszelką cenę zmotywować ale nic nie działa. Albo to ona nie działam poprawnie. Coś się popsuło? Ale co i kiedy? 

Taka blondyna nie ma poważnych problemów. Jest zdrowa, rodzina jest zdrowa, kocha i jest kochana. Ma co jeść, co ubrać, wymarzony telefon i inne duperele. I tak narzeka, bo takie geny, mówi. Potem jest jej głupio i stara się nie narzekać ale wtedy zamyka się w sobie. Dla takiej blondyny największą odskocznią jest świat fikcji, świat książek - ale tam, o zgrozo, też same wyidealizowane życia, idealne ciała, związki i seks, mega kariera. No tak, paradoksalnie takie książki lubi czytać najbardziej. Po co? Skoro wie, że to tylko popycha ją jeszcze bardziej w stronę samozniszczenia (trochę to wyolbrzymione)? Zacznij czytać coś poważnego kobieto, albo poradniki, pisz tą magisterkę - mówią. Nie jedz tych słodyczy. Wszystko takie proste. 

Bullshit.

No dobra, ale po to są książki. Żeby się zrelaksować, uciec, podróżować w czasie, przenieść się do przeróżnych zakątków świata. Chwile z książką celebrujemy, prawda? Siadamy wygodnie, mamy specjalny kąt, ulubioną pozycję, koc, kubek z kawą (koniecznie czarną) czy herbatą. Bierzemy przekąski. To jest TA chwila. Jedni mają pełen relaks przy ambitnej literaturze a inni przy tej banalnej, z happy endem. Jeszcze inni szukają w książkach terapeutów, wprowadzają w życie wieczne zmiany, gdy coś nie wypala szybko odnajdują zaznaczone fragmenty żeby sobie pomóc. Książki są jak najlepsi kumple, psychiatrzy, kochankowie. Książki to nasi przyjaciele. Książki to nałóg, bo czytanie uzależnia a każde uzależnienie jest w mniejszym bądź większym stopniu destrukcyjne. Niezdrowe. Toksyczne. Ale przyjemne. No bo ile można żyć życiem tych wszystkich bohaterów? Blondyna często się nad tym zastanawia, często przypomina sobie, iż żyje tu i teraz a książka to książka. Tylko to tak zajebiście miło wcielić się w taką bohaterkę i po prostu nie być tu i teraz. 


Jak można się zrelaksować przy poradniku? Kupiła kiedyś taki, bestseller - mówili, zmienił moje życie - pisali. Miało ja to nauczyć jak przestać się martwić i zacząć żyć. Tak. Na pewno. Pomogło.


Ciąg dalszy chyba nastąpi. Musi.



"Maybe reading was just a way to make her feel less alone, to keep her company. When you read something you are stopped, the moment is stayed, you can sometimes be there more fully than you can in your real life" ?




To tylko fikcja.




ACKNOWLEDGEMENT

Oh god, to nawet nie jest wszystko zabawne ani fajne. Ale tak fajnie mi się piszę a ostrzegałam, że to będzie chaos i bez ładu i składu, to wszystko tutaj. Miałam też pisać o książkach a nie o jakiś fikcyjnych, totalnie nieprawdziwych i nie znanych mi, osobach...Wybaczcie. Nagły napad weny czy czegoś, whatever.
Kocham Was! Ta cała blondyna, o której była mowa powinna szybko założyć bookstagrama i poznać takich wspaniałych ludzi. 




You Might Also Like

3 komentarze

  1. Też często uciekam do książek. Czasie są takie chwile, że mam to wszystko piznąć w cholere i zniknąć, ale często staram się cieszyć z małych rzeczy i wiesz? Mi to o dziwo pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odnalazłam cząstkę siebie w tym wpisie.

    OdpowiedzUsuń