Laini Taylor, Marzyciel. Strange the Dreamer

3/29/2018 12:55:00 PM



Nie muszę pisać tej recenzji. A jednak piszę, bo aż trzeba coś powiedzieć po lekturze TAKIEJ książki.

Nieźle rozpoczęty post, prawda? No więc wyjaśniam czemu to nie muszę, choć to głupie tak się tłumaczyć, ale chce żebyście coś zrozumieli. No bo książkę kupiłam sobie sama - nie mam więc żadnych obligacji, poza tymi w stosunku do Was (a przede wszystkim do mnie samej) i gdyby książka była przeciętna albo chociażby dobra, to raczej nie siedziałabym teraz w pracy i po cichaczu nie pisała tego postu (od kilku dni na raty), co jak wiecie jest mocno ryzykowne (wyczuwacie tę dramaturgie?)

Bo wiecie, Marzyciel miał tylko ładnie wyglądać na półce gdyż kupując go, nie planowałam w najbliższej przyszłości lektury, o czym już w sumie pisałam poprzednim razem. I nie przekonywały mnie pozytywne recenzje i zachwyty wszystkich. Przekonały mnie za to dwie osoby. Ola (link) oraz Natalia (link), która stwierdziła, że skoro kocham TRC, to pokocham i Marzyciela. Musiałam się więc przekonać, czy dziewczyny mają rację. Ogólnie nasz gust czytelniczy jest bardzo podobny, więc wydawało mi się, że rzeczywiście podzielę opinię dziewczyn.  Jak się więc sprawy mają? 



MARZYCIEL

STRANGE THE DREAMER

Laini Taylor 

Wydawnictwo SQN





Przyznam, że nie wiedziałam czego się spodziewać a pierwsze wrażenie po przejrzeniu kilku pierwszych stron miałam kiepskie. Gdzie są dialogi? Ktoś tu w ogóle coś mówi?! Bo jeżeli to będą w głównej mierze jakieś filozoficzne rozważania, wpleciona w to nudna akcja i jakiś romansik między fantastycznymi bohaterami - to ja odpadam. Nie wiem czemu, ale od początku miałam takie zdanie co do tej książki więc skoro jednak już do niej usiadłam to miałam niesamowicie duże wymagania. Tak więc czytałam sobie, starając się nie zrazić od samego początku, bo powszechnie wiadomo, iż pierwsze strony nie mogą świadczyć o całości (ba, nawet pierwsze tomy). Oczywiście muszę przyznać, że od razu też zrozumiałam zachwyty nad piórem i samym stylem autorki. Nagle "potrafi czarować słowem" nabrało ogromnego znaczenia, a ja dopiero teraz uzmysłowiłam sobie co to tak naprawdę może znaczyć. Oj Laini potrafi czarować! Wymyśliła całkiem skomplikowany światek, który ja bez problemu rozumiałam i bez problemu go sobie wyobraziłam. Wszystko co opisywała pojawiało się w mojej głowie - nawet najdrobniejszy szczegół, nawet te ćmy, które są niepozorne a jednak są bardzo , bardzo istotnym elementem. Niebiescy bogowie, wisząca na niebie cytadela, duchy, wszystkie te kolorowe sny głównego bohatera... Były rzeczywiście kolorowe i niesamowicie wyraźne w mojej głowie, jak pełnometrażowy film.

Skoro to nie jest typowa recenzja (nigdy nie jest, all right), to nie chcę mi się streszczać fabuły. Z resztą ciężko to streścić! W którym momencie odbyło się tak zwane bum, po którym przepadłam? Ano w momencie, gdy zostawiliśmy Lazla (głównego bohatera) i przenieśliśmy się na cytadelę do naszych boskich pomiotów (a fuj, jak to źle brzmi) - to mnie wybudziło. Strange to bardzo fajny człowiek, ale tak bardzo żyjący z głową w chmurach, że nieźle przynudzał. I szczerze to praktycznie do końca książki nie żyłam z nim w zbyt dobrych stosunkach, a jest to jednak główny bohater... Wolałam już mini fragmenty dotyczące alchemika (imienia nie pamiętam). Ale najbardziej odpowiadały mi te fragmenty dotyczące właśnie cytadeli - ich życia, stosunków, a przede wszystkim przeszłości. Nie wspomnę o dreszczach na całym ciele na wzmiankę o darze, po którym można by wyciągać coś ze snów (wielbiciele Ronana Lyncha zrozumieją mój uśmiech od ucha do ucha).

Trzeba przyznać, że książka jest wyjątkowa. Na tle innych książek fantasy, które ostatnio zalały rynek czytelniczy ta wyróżnia się pod wieloma względami, a w szczególności fabułą, językiem i przedstawionym światem. Oczywiście istotni są też bohaterowie - bardzo barwne postacie ze  złożonymi osobowościami. Obserwujemy jak Lazlo, młody i osierocony bibliotekarz ewoluuje z rozdziału na rozdział, podziwiamy go za upór i odwagę do marzeń, podczas gdy wielu ludzi z jego otoczenia już dawno zaprzestało marzyć. I Sarai, która również z marzeniami ma wiele wspólnego. Jak się domyślacie tę dwójkę coś połączy. I to jest dla mnie największy minus tej powieści, choć nie wpływa on na moją ogólną ocenę. Wątek miłosny był potrzebny, by to wszystko nie wyszło zbyt nudne, by trochę poruszyć naszym sercem i emocjami, ale jak na moje było go za dużo. To nie jest na szczęście główny wątek - skomplikowana miłość pomiędzy zwykłym bibliotekarzem, a półboginią z cytadeli, ale tych fragmentów z ową dwójką i tak było za dużo, szczerze powiedziawszy trochę odpływałam myślami jak czytałam o ich "schadzkach". Natomiast nadal nie odejmuje autorce talentu, te nudnawe (według mnie) fragmenty były opisane wręcz w poetycki sposób. Z resztą jak cała książka. Drugie słowo jakie się narzuca na myśl o Marzycielu, to po prostu 'piękny' (btw, pierwsze słowo to 'magiczny').

Tak więc sam wątek romansu jest potrzebny, ale nie w takim stopniu. Po prostu nic takiego się nie działo, przez co nieco mnie to nużyło. Wolałam już jakąś akcje w Szlochu, czy kłótnie rodzeństwa w cytadeli. Sama historia Szlochu i cytadeli jest świetna i owiana niesamowitą tajemnicą - dowiadywałam się kolejnych szczegółów z wypiekami na twarzy, z podekscytowaniem łączyłam fakty, by na końcu ucieszyć się, bo miałam rację. A'propo końca - szkoda, wielka szkoda, że skończyło się w takim momencie, że te ostatnie wydarzenia nie zostały opisane trochę wcześniej, byśmy mogli jeszcze przez chwilę poczytać co dalej u bohaterów. Można było odjąć kilka stron związanych z Lazlem i Sarai na przykład... Ale taka wola autorki, która ma ogromny talent, więc trzeba jej zaufać, że tak istotnie miało być, a kolejny tom nam to wynagrodzi, bo będzie w nim więcej akcji (której tutaj mi brakowało - pojawiła się właśnie pod koniec) i jeszcze więcej tajemnic.

Reasumując - książka jest piękna i magiczna, warta każdej chwili z nią spędzonej i każdej złotówki (no chociażby dla okładki, spójrzcie tylko). Ja żałuje tylko, że czytałam ją tak długo ze względu na brak czasu. Przez to nie zżyłam się z nią, tak jak powinnam i może to dlatego te niektóre strony bardzo mnie gdzieś tam po drodze nudziły.




You Might Also Like

6 komentarze

  1. Widzę, że mamy dość podobne o niej zdanie ;) Na pewno jest pięknie wydana i stanowi świetny element domowej biblioteczki. Styl autorki bardzo magiczny. Najbardziej właśnie podobały mi się te historie z przeszłości Szlochu i stosunki między bogami a ludźmi. Niestety, wątek miłosny był przesadzony i schematyczny - znowu trochę miłość od pierwszego zdarzenia i wszystko rozwinęło się w to ogromne, pełne patosu uczucie w czasie mrugnięcia okiem. Na szczęście wątek miłosny pojawił się dość późno, więc za bardzo mi nie przeszkadzał. Boję się tylko, że może być go sporo w kolejnej części...

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna recenzja magicznej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam już o tej książce ale nie miałam jeszcze okazji po nią sięgnąć ale twoja recenzja zachęca i to BARDZO ! lubię ksiązki które nie są podobne do innych i mają swój styl a ta na taką wygląda :D
    Pozdrawiam my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka szturmem zdobywa blogi i rzesze czytelników jak widzę :) Nie miałam zamiaru jej czytać w najbliższej przyszłości, ale chyba jednak będę musiała zmienić zdanie. Szkoda tylko, że wątek miłosny jest nudnawy, bo ogólnie nie przepadam za miłosnymi perypetiami postaci, więc obawiam się, że fragmenty romansowe będą mnie męczyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Marzyciela i jego klimat ♥ Mam nadzieję, że kolejna część ukaże się w niedalekiej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam inną książkę tej autorki i o ile pierwszy tom była naprawdę bardzo fajny, tak przez drugi nie mogłam przebrnąć. Zrezygnowałam po mniej niż stu stronach, bo tego naprawdę nie dało się czytać. Dlatego nie czuję się przekonana do czytania tej książki. Tym bardziej, że wszyscy się teraz nią zachwycają. Czasem dobrze usłyszeć od kogoś, że coś jednak nie jest takie cudowne i idealne, jak mówią wszyscy :)

    OdpowiedzUsuń