Max Czornyj, Grzech
11/22/2017 12:15:00 PMGRZECH
Max Czornyj
No dobrze, ale po kolei! Na samym początku powieści poznajemy ofiarę, nie znamy jej tożsamości, ale chłoniemy wszystko to, co ją otacza. Odczuwamy na własnej skórze strach i grozę, a także niesamowity ból ofiary. Choć ne wiemy jeszcze nic na temat fabuły, na temat motywów i działań sprawcy, to zdajemy sobie sprawę, iż nie będzie to łatwy i prosty kryminał. Rozdział ten kończy się tak, że właściwie nie mamy pojęcia, czy kobieta przeżyje, kim jest, ani czemu się tam znajduję. I tak oto nie chcąc tracić ani chwili przechodzimy do dalszej lektury... I muszę przyznać, że przez większość powieści, nie wiemy zbyt wiele, bo autor sprytnie wodzi nas za nos.
Pierwsze co przykuło moją uwagę to styl i narracja książki, a także dialogi, które nie są puste i bez wyrazu. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, ponieważ należy pamiętać, iż "Grzech" to powieść debiutancka, a w takich często natrafiałam na tego typu dialogi. Przez przynajmniej połowę książki poznajemy naszych bohaterów i powoli posuwajace się śledztwo. Czytelnik nie może się nawet domyślić, kto jest porywaczem ani jakie ma motywy. Jedyne co wiemy, to że mamy do czynienia z motywem religijnym i wyjątkowo okropną osobą, choć może to być tylko przykrywką i zagraniem. Dopiero dużo później dostajemy od autora krótki rozdział poświęcony oprawcy, który no cóż... nie należy do normalnych osób, ale nadal wiele nam to nie mówi o jego tożsamości. Dostajemy za to sporo opisów tego, co przeżywają ofiary, a w szczególności jedna z nich, Marta Wolska. W prosty sposób dostajemy się do jej głowy i wczuwamy w sytuacje (okay, nie wczuwamy się tak do końca), co tylko świadczy o niesamowitym talencie autora. Krótkie rozdziały, zakończone w taki sposób, że nie sposób odłożyć książki budują napięcie, a opis niejednej sceny budzi w nas dreszczyk grozy i wywołuje ciarki. Autor nie przebierał w środkach i wymyślił coś niesamowicie paskudnego dla tych biednych kobiet.
W pewnym momencie wszystko przyspiesza, ale tutaj zaczynają się też wkradać pewne mankamenty, które nieco rażą. Po pierwsze samo śledztwo. Eryk jest naprawdę świetnym bohaterem, który ma głowę na karku, ale w dziwny i momentami niezrozumiały sposób prowadzi swoich podwładnych. Do sprawy angażuje się też profiler Miłosz Tkacz, który jako jedyny stara się wejść w głowę sprawcy i zwraca uwagę na pewne aspekty sprawy, na które nikt wcześniej nie spojrzał. Po pierwsze - taka w końcu jego praca, po drugie - szkoda, bo i tak nikt go nie posłuchał. W opisie fabuły zostaje wspomniany owy psycholog przez co liczyłam, iż będzie jednym z głównych bohaterów książki, natomiast w rzeczywistości jest go bardzo mało. A szkoda, bo jest interesującą postacią, choć wydaje się być zbyt chaotyczny - i takie są też jego raporty, to ma swój urok. Dużo natomiast samego Roberta Wolskiego, którego początkowo bardzo polubiłam i było mi go szkoda. Z czasem jednak ową sympatię stracił, ale to nam pokazuje tylko jak w obliczu tragedii, człowiek się zmienia i staje się kimś nieobliczalnym.
Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, co w przypadku powieści debiutanckich jest rzadkością. Cała fabuła jest równie dobrze wymyślona i przez przynajmniej 3/4 książki trzyma wysoki poziom. Jest coś natomiast w końcówce, co mi po prostu "nie gra", ale ciężko mi to określić... Ostatnie sceny wydarzyły się nagle i mam wrażenie nieco za szybko, mimo iż czekaliśmy na nie przez całą, dosyć grubą książkę. Do końca nie wiedziałam kto jest kim, po co, na co i dlaczego. Wiemy już mniej więcej czemu porywacz wybrał te konkretne kobiety i znamy jego tożsamość, ale właściwie nic więcej. Muszę przyznać, że gdzieś tam w trakcie się pogubiłam i nie do końca jestem pewna jak śledczy trafili na dany trop, ale obwiniam za to gorączkę i moje czytanie z lekko przeszklonym wzrokiem i z półprzymkniętymi powiekami. Mój błąd.
Podsumowując moją jakże chaotyczną recenzję, którą muszę przyznać piszę już od dobrych kilku godzin - to jest bardzo dobra książka, która jak każda ma pewne braki i można się do kilku kwestii przyczepić, ale ja nie jestem wielkim znawcą literatury, by się teraz czepiać. W moich recenzjach znajdują się głównie odczucia własne i opis emocji, które odczuwam podczas czytania, więc jeżeli autor porywa mnie od pierwszych stron, nie przeszkadza mi jego styl, bohaterowie budzą sympatię i sprawiają, że czuje się z nimi związana, a fabuła wywołuje we mnie pewne fizyczne objawy w postaci dreszczy, szeroko otwartych oczu i kilku wydobytych odgłosów... no to cóż, zasługuje na miano powieści cholernie dobrej. Jestem zaintrygowana tym, co będzie dalej, bo choć wydawałoby się, że poznaliśmy finał sprawy, to nie mamy pojęcia o co w tym wszystkim chodzi tak naprawdę. I przede wszystkim, ani trochę się nie zawiodłam,. Właśnie takiej książki oczekiwałam! I fani gatunku również nie powinni się zawieść, nawet jeżeli są z natury czepliwi.
5 komentarze
Słyszałam wiele pozytywnych opinii o tej książce, więc mam ją już na swojej liście. ;)
OdpowiedzUsuńMam chrapkę na tę książkę. Wydaje się interesująca.:)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, jak najdzie mnie ochota na kryminał ;) Ostatnio coraz rzadziej sięgam po nie, bo zrobiły się przewidywalne.
OdpowiedzUsuńOstatnio jakoś nie ciągnie mnie do kryminałów, niemniej jednak zawsze dobrze wiedzieć, po co można sięgnąć, jeśli ochota na nie jednak przyjdzie :) zapisuję tytuł ;)
OdpowiedzUsuńO kurde, choć nie czytuję takich książek, tę bardzo chcę! *_*
OdpowiedzUsuń