Harlan Coben, W domu
2/20/2018 09:03:00 AMOstatnie dni a nawet miesiące 2018 roku spędziłam z jedynymi z moich ulubionych bohaterów - z Myronem Bolitarem i Winem Lockwoodem. Udało mi się uzbierać całą serie w nowych wydaniach i znalazłam czas, żeby ją na nowo przeczytać. Jak już zapewne wiecie, to właśnie od tych książek zaczęłam swoją przygodę z Cobenem. Ba, zaczęłam swoją przygodę z kryminałami w ogóle! Reread zaplanowałam nie tylko ze względu na to, że zatęskniłam za przygodami tej dwójki - wiedziałam, że Wydawnictwo Albatros zaplanowało na początek 2018 roku premierę 11 tomu, a ja musiałam sobie całość koniecznie odświeżyć. Minęło bowiem kilka lat. Muszę przyznać, że martwiłam się, czy czytanie tego od nowa sprawi mi taką samą przyjemność, bo będąc nieco bardziej zaawansowanym czytelnikiem i "krytykiem" mogę spojrzeć na te powieści z zupełnie innej perspektywy.
Polskiej premiery Home wyczekiwałam jak każdy fan autora. Coben niestety ostatnimi czasy wydaje coraz gorsze książki, ale myślę że powrót do bohaterów, z którymi tak długo nie mieliśmy nic do czynienia (teoretycznie, bo ja skończyłam reread dosłownie tydzień przed premierą) sprawiło, że wcale nie martwiłam się, czy książka wyjdzie gorzej bądź lepiej. Po prostu chciałam wiedzieć, co u nich słychać i co dla nich autor zaplanował!
W DOMU
Harlan Coben
Zacznijmy od tego, że minęło trochę czasu odkąd rozstaliśmy się z Myronem i jego przyjaciółmi. Oni również się rozstali - Win zniknął z powierzchni ziemi, a Esperanza walcząc zaciekle o swoje dziecko postanowiła opuścić agencję, co przyczyniło się do jej sprzedania. Myron za to szczęśliwy u boku Terese planuje swój wymarzony ślub, przy okazji starając się naprawić relacje z bratankiem. Muszę dodać, że osoby, które nie czytały trylogii o Mickeyu, albo co gorsza - przeczytały tylko jeden tom, mogą poczuć lekki zawód, bo W domu to wydarzenia PO, a więc można natknąć się na spoilery. Ja ową trylogię czytałam, ale równie dawno jak resztę i muszę przyznać, że zapomniałam totalnie o wydarzeniach jakie miały tam miejsce! Nie jest to znaczące dla fabuły najnowszej książki, ale na pewno zwraca się na to uwagę i jak ktoś planował dokończyć trylogie może czuć zawód.
Natomiast co sprawia, że już od samego początku wciągamy się w lekturę, to fakt iż całą historię rozpoczyna narracja Wina. Tak! Niesamowicie tajemniczego i uwielbianego przez wszystkich ekscentrycznego milionera, który wskoczyłby w ogień za swoimi przyjaciółmi. Choć jego metody "pracy" i działania mogą zbudzić sprzeciw, nikt nie może mu zarzucić, że działa on w złej wierze. Taki pozytywny i kochany psychopata. Już na samym wstępie widzimy, że Win w ogóle się nie zmienił i od razu wciąga nas w wir wydarzeń oraz tajemnicy, jaką sam próbuje rozwikłać od 10 lat. Bo to właśnie przed 10 laty dochodzi do porwania dwóch chłopców z zamożnych domów, jeden z nich pochodzący z rodziny Lockwoodów. Ślad po dzieciach zaginął, a rodziny od tej pory żyją w bolesnej niewiedzy, gorszej niż wieść o śmierci ich potomstwa. Tymczasem Win uważa, iż trafił na pewien trop, który przywiódł go do Londynu, skąd dzwoni po długim czasie do swojego najlepszego przyjaciela po pomoc. Myron bez chwili zastanowienia przylatuje na miejsce i w taki sposób zaczynamy z nimi gonitwę za być może duchami - jak za starych dobrych czasów.
Jak wiecie, dla mnie Coben to mistrz tworzenia napięcia, mistrz intrygi i wodzenia za nos. Ile to razy czytając jego książki, myślałam że już znam rozwiązanie, a on jeszcze jakieś 10 razy zmieniał moje myślenie, tak żeby na ostatniej stronie zwalić mnie z nóg? Nie zliczę. Ale przede wszystkim, to dla mnie mistrz poczucia humoru i ciętej riposty, chyba to najbardziej go uwielbiam. Może dla jednych jest to błahe i głupie, ja jednak totalnie odnajduje w tym wszystkim siebie. Kolejny raz powtórzę - nie zliczę ile razy śmiałam się jak głupia z tego co mówił Myron bądź Win. W najnowszej powieści tego nie zabrakło. Ani skomplikowanej intrygi, ani uśmiechu od ucha do ucha (kto nie czekał na słynne "wysłów się" Wina, albo niesamowicie głupkowate, będące jego sposobem na przetrwanie, odpowiedzi Myrona?). Nie zabrakło też szokującej ostatniej strony... muszę przyznać, że rzadko miewałam ochotę omówić z kimś wydarzenia z książki tak bardzo, jak po przeczytaniu W domu. Ostatnie akapity czytałam kilka razy żeby przetrawić to, czego się dowiedziałam.
Uważam, że osoby które tak po prostu czytają sobie Cobena i nie są z nim szczególnie związane, mogą odnaleźć dużo więcej złych stron w jego najnowszej książce niż my, fani Myrona, mało obiektywni czytelnicy. Czytając książkę jedna po drugiej poza ogromną przyjemnością jaką odczuwałam,, zauważyłam też sporą ilość mankamentów jeśli chodzi o twórczość autora, ale jakoś specjalnie się tym nie przejęłam dlatego nawet wam ich nie wymienie. Gdy przeszłam od razu do najnowszej książki - no cóż, prawdopodobnie powinnam opisać ją w nieco innym świetle niż to zrobiłam, ale pozostaje wiernym i ślepo zapatrzonym w świetność tego łysego pisarza czytelnikiem - nie mam więc zamiaru napisać nic złego na jego temat. Dlatego więc ja z książki jestem bardzo zadowolona, usatysfakcjonowana i mam sporą nadzieję na dalsze przygody, na które będę czekać ile trzeba, nawet jeżeli gdzieś w głębi duszy uważam, że seria powinna się skończyć teraz, albo jeszcze poprzednim razem...
11 komentarze
Myslisz,ze ta książka jako pierwsze spotkanie z autorem będzie w porządku?
OdpowiedzUsuńNie , nie! Jeżeli chcesz zacząć przygodę z Cobenem, to koniecznie od tej serii, ale od 1 tomu! :D
UsuńLubię tego autora i tę książkę również mam w planach. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki tobie z powrotem zaczęłam czytać Cobena :D Chwała Ci za to, bo już po pierwszym tomie zakochałam się w Myronie :)
OdpowiedzUsuńWitamy ponownie wśród żywych! ;)
OdpowiedzUsuńJa osobiście Cobena bardzo lubię i wydaje mi sie, że w moim przypadku on również był autorem który wprowadził mnie w świat kryminałów/thrillerów i zrobił to bardzo umiejętnie. "W domu" czeka grzecznie na swoją kolej. Nie jestem jakąś wielką fanką tego gatunku ale jak już mnie nachodzi ochota to często wracam właśnie do Cobena bo wiem że co bym do ręki nie wzięła to będzie dobrze :)
Ja przyzwyczaiłam się do licznych dialogów! Tęsknie za Myronem i Winem :) więc sama niedługo przekonam się jak mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńCześć kochana! Jak fajnie, że znalazłaś czas by coś napisać :)
OdpowiedzUsuńPrzez Twoje zachwalanie Cobena już na początku roku zaplanowałam sobie, że przeczytam całą jego serię z Myronem i mam nadzieję, że wreszcie mi się uda!
Ja miałam ciężko przebrnąć przez Kinga właśnie przez długie opisy ciągnące się niemal przez kilka stron, myślę więc, że dialogi Cobena będą w sam raz dla mnie !
Pozdrawiam Natalia,
bookinoman.blogspot.com
Ja już w poprzednich książkach autora zauwazyłam, że rzeczywiście ciągnie dialogi, ale mi również to nie przeszkadza. :) Zauwazyłam też powielane schematy w jego książkach, ale to rowniez mi nie przeszkadza. Uwielbiam autora i jego twórczość i z chęcią będę sięgać po jego ksiazki. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam zaledwie kilka książek Cobena, na dodatek dawno temu, więc nie uważam się za jego fankę, ale w sumie mam ochotę wrócić do jego twórczości. Książki z Myronem i Willem mi niezbyt podeszły, ale może powinnam dać im drugą szansę :) Podziwiam, że zatopiłaś się w serii i konsekwentnie przypominałaś sobie wszystkie części :)
OdpowiedzUsuńCoben i Myron w najwyższej formie :)
OdpowiedzUsuńHarlan Coben niejednokrotnie dostarczył mi świetnej rozrywki, jest to jeden z lepszych autorów gatunku. Każdym zdarzają się lepsze i gorsze kawałki, moim zdaniem ten jest nieco mniej udany jednak warto dać mu szansę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam