Agata Przybyłek, Ja chyba zwariuję [patronat]
5/17/2018 09:18:00 AMW końcu chwalę się tutaj moim kolejnym patronatem, drugim w karierze recenzentki. Książka miała premierę tydzień temu, ale z recenzją przychodzę dopiero dzisiaj, za co ogromnie przepraszam. Mam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się przekonać chociaż kilka osób do zaznajomienia się z najnowszą pozycją Agaty Przybyłek, która rozweseli Wasze serca i umili wieczór. Lepiej późno niż wcale!
Fani gatunku na pewno będą zadowoleni, natomiast Ci którzy polskie obyczajówki czytają rzadziej powinni sobie właśnie taką zabawną odskocznie zrobić. Tak jak ja to zrobiłam i nie żałuję, szczególnie że ostatnie dni były jakieś takie ponure. Przyglądając się teraz opiniom i recenzjom książki utwierdzam się w przekonaniu, że ta pozycja jest po prostu dobra i nie ma w ogóle dyskusji. Niezmiernie się cieszę, iż moje małe logo widnieje z tyłu książki. Choć znacie mnie i wiecie, że nie jest to gatunek, który wybieram na co dzień, to jednak od czasu do czasu właśnie takie "skoki w bok" lubię, a jak są na wysokim poziomie, to nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.
Agata Przybyłek
Wcale się nie dziwię, że główna bohaterka Nina ma ochotę zwariować, jak wskazuje tytuł książki. Czytając tę powieść sama czułam się jakbym zaraz to miała zrobić, a byłam tylko postronnym czytelnikiem. Nie wytrzymałabym sekundy z taką matką, byłym mężem i jeszcze pacjentem szpitala psychiatrycznego, który sobie ubzdurał, iż łączy nas miłość - dlatego Nina zdobyła mój ogromny szacunek już od pierwszych stron. No i fakt, że bywa roztrzepana i ma jakiegoś życiowego pecha, niesamowicie urocze. Sama odwalam często jakieś rzeczy mając nadzieję, że to równie słodkie, a nie głupie... Ekhm. Tak czy siak, wracając do książki...
Nina ma dwójkę dzieci, które wychowuje sama bo eksmąż, ich ojciec, okazał się strasznym palantem. Pracuje w szpitalu psychiatrycznych jako salowa i tak właściwie to bardzo lubi swoją pracę mimo, że przez pana Wiesława odchodzi tam od zmysłów. Na szczęście, jak to w cudownych historiach bywa, na ratunek przychodzi jej pewien mężczyzna, kolega z pracy, który niczym rycerz na białym koniu wyciąga ją z opresji i ociera łzy. W końcu jakiś porządny mężczyzna pojawił się w jej życiu. Jednakże do wspomnianego rycerza sporo mu brakuje... Powiem Wam, że fajnie czytało się o facecie, który ani nie jest idealny ani nie jest tym złym charakterem, którego nagle miłość magicznie odmienia. Jest za to według mnie taki... nijaki. Nie wiem czy mogłabym mieć takiego partnera, choć główną winę za to jaki jest odpowiada nie kto inny jak mamusia, którą miałam ochotę mocno złapać za ramiona i potrząsnąć. I tak jak matka Niny, ekscentryczna Sabina, której wszędzie pełno i która zapomina o tym, że nastoletnie lata ma dawno za sobą i mocno irytuje otoczenie, robi sporo rzeczy, bo mimo wszystko pragnie szczęścia swoich córek. Niestety nie przejmuje się tym, że definiują te słowa zupełnie inaczej. Natomiast mama Jacka myśli tylko o sobie. Dla mnie to było nie do zniesienia. Wiem wiem, ona sama twierdzi, iż robi wszystko z myślą o synu i jego szczęściu, ale tak naprawdę robi to dla siebie. Nie to żeby Sabina, matka Niny, nie miała ukrytych motywów... ale było to dla mnie bardziej do przyjęcia niż te tłamszenie i zabijanie ducha syna, który choć w szpitalu jest poważanym lekarzem psychiatrą, to w domu (do którego notabene boi się wracać) chowa się w sypialni łykając leki na uspokojenie.
No więc to tak w skrócie i tak zdradziłam Wam za dużo, ale podsumowując - jest Nina, Jacek i ich matki. Są dzieci Niny, przeurocze gaduły. Igor, były mąż palant i jego nowa ukochana. No i Pan Wiesław, nieszczęśliwie zakochany pacjent, najgroźniejszy charakter tej powieści. Do tego kilka innych osób i tak oto Agata Przybyłek stworzyła przezabawną i uroczą powieść, która zgarnia dobre recenzję i ja wcale się temu nie dziwię.
Autorka ma niebywały talent bo z banalnej jak widać historii, stworzyła coś od czego nie sposób się oderwać. Powieść jest jak powiew świeżości na naszym polskim rynku czytelniczym. Lekka, zabawna a zarazem poruszająca kilka ważnych kwestii. Spójrzcie tylko jak na nasze życie wpływają inne osoby... To świetna propozycja dla osób zabieganych, lekko pogubionych i potrzebujących jakiegoś powodu do uśmiechu. Perypetie Niny na pewno go wywołają i umilą wieczór. A jak ktoś sobie zacznie dawkować książkę tak jak ja to zrobiłam, to umili nawet kilka takich wieczorów. Czyta się ją bardzo szybko, naprawdę wystarczy kilka godzin by skończyć lekturę, ale ja specjalnie sobie ją rozłożyłam. Nie chciałam z bohaterami rozstać się od razu.
8 komentarze
Zapowiada się ciekawa książka. Zapiszę sobie tytuł - być może kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńNa ogół nie sięgam po polskie książki, zraziłam się trochę do polskiej literatury za sprawą kilku powieści, które były naprawdę kiepskie, ale po Twojej recenzji, chyba dam tej pozycji szansę. :)
Pozdrawiam!
recenzjeklaudii.blogspot.com
Gratuluję patronatu. :) Książka raczej nie w moim stylu, ale to prawda, że być może bym po nią sięgnęła w ramach odskoczni od mojej typowej lektury.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książka czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńWspaniały patronat :)
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaje, że nie czytam książek polskich autorów zbyt często, bo po prostu... nie, ale Twoja recenzja mnie do tej książki jak najbardziej zachęciła i być może w najbliższym czasie postaram się tę pozycję nabyć :)
Pozdrawiam,
books-hoolic.blogspot.com
"Ja chyba zwariuję" to idealna książka na kilka wieczorów, która naprawdę może rozweselić serca! Dlatego gorąco polecamy wraz z Tobą, bo jej lektura to czysta przyjemność - szczególnie jeśli mamy ochotę na historię, która powoduje, że uśmiech nie schodzi nam z twarzy!
OdpowiedzUsuńTaka lektura po sesji nadaje się idealnie :)
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu :) Ja muszę nadrobić drugi tom, który kusi mnie bardzo, ale mam tyle zaległych egz. recenzenckich, że chyba nie prędko się za nią wezmę :D pozdrawiam, goszaczyta
OdpowiedzUsuń