Sarah J. Maas, Królowa Cieni
5/15/2018 08:14:00 AMKsiążki o Aelin robią się coraz grubsze i grubsze. Nie narzekam, z ogromną przyjemnością czytam o jej przygodach, a jak już mam czas żeby przysiąść porządnie do lektury to idzie mi to błyskawicznie - zapominam o otaczającej mnie rzeczywistości, co jest wspaniałą odskocznią. Książki Sarah J. Maas faktycznie sprawiają, że myślę o nich w pracy, czy kiedy jestem poza domem i nie mam możliwości żeby poczytać, a tak ogromnie bym chciała - i uważam to za ogromny plus i talent autorki do kreowania takich historii, od których ciężko się oderwać. Sprawiają radość i przynoszą ogrom innych emocji. Transportują nas do cudownego świata Fae, choć życie w tym świecie wcale nie jest usłane różami.
KRÓLOWA CIENI
Sarah J. Maas
Bohaterka wraca do miejsca, w którym wszystko dla nas czytelników się zaczęło. Żądza zemsty kieruje dziewczynę z powrotem do swojego mieszkania, skąd knuje i spisuje przeciwko królowi starając nie zdradzić swojej tożsamości. Do gry wchodzi z powrotem Arobynn - kolejna osoba, która zadarła z królową Terrasenu. Wraz z towarzyszami rozpoczyna walkę, początkowo odbywającą się głównie w "podziemiach" i na ulicach. Dziewczyna musi odbić swojego kuzyna, a także... być może zgładzić najlepszego i najserdeczniejszego przyjaciela. Dawne znajomości wywrócą się do góry nogami. A w dodatku ta tęsknota za nowo odkrytą magią, którą znów utraciła i za... miłością. Wydawać by się mogło, że sporo tutaj będzie akcji, ale dla mnie ta część była równie spokojna, jak poprzednia. Taka cisza przed prawdziwą burzą. Tyle że cały czas odczuwamy ten dreszczyk grozy i stres przed niebezpieczeństwem, jakie niebawem spadnie na Adarlan oraz resztę krain, co sprawia że czytamy z podekscytowaniem i nie nudzimy się. Wiemy, że to z czym aktualnie zmaga się Aelin wraz z przyjaciółmi to tylko pikuś.
Pozbawiona nowo odkrytej magii dziewczyna jest zdana na swoje umiejętności przetrwania, które czyniły ją najlepszą zabójczynią, a także na innych - musi się nauczyć im ufać. Jeśli chodzi o resztę bohaterów, to każdy z nich jest świetnie wykreowany i odgrywa ogromną rolę w całej historii, poznajemy ich coraz bardziej, mają swoje narracje, wszystko jest bardzo dobrze zgrane i dopracowane. Widać jak bardzo rozwinęła się Maas od czasów pierwszego tomu. Pojawia się Chaol - tak bardzo zmieniony i przy okazji odmienia naszą opinie na jego temat. Jest Arobynn, którego poznaliśmy w nowelkach oraz Lysandra - tutaj rzeczywiście przydała się znajomość Zabójczyni, więc dobrze, że przeczytałam ją wcześniej. Poznajemy coraz bardziej Manon i inne wiedźmy, Maas odkrywa coraz to więcej kart, wprowadza nowe wątki, które powolutku łączymy ze sobą i nabierają sensu. Muszę przyznać, że podekscytowanie podczas lektury przysłania jakiekolwiek niedociągnięcia, czy wady, o ile takie w ogóle istnieją. Chyba na największy plus zasługuje tutaj wątek miłosny, który jest tak subtelny, delikatny, że aż serce drży na samą myśl. Serio, to nie to samo co łaczy Rhysanda i Feyre - i całe szczęście. Niech istnieje tylko jedna epicka miłość. Z resztą, nadal przede mną Imperium burz, zobaczymy co tam się zmieni.
6 komentarze
Ja jeszcze drugiego tomu nie czytałam. ;/
OdpowiedzUsuńWkrótce sięgam po całą serię, taki mam plan na najbliższe miesiące! :)
OdpowiedzUsuńKocham książki Maas, są cudowną odskocznią, ale moim zdaniem są też bardzo problematyczne. Czasami te samcze zapędy działają mi na nerwy, mężczyźni są bardzo terytorialni i mają jakieś zwierzęce zapędy, warczą i obrażają zęby co drugą stronę. ;)
OdpowiedzUsuńSeria ciekawa tylko skąd brać czas na przeczytanie wszystkich książek ;)
OdpowiedzUsuń"Królowa Cieni" bardzo mi się podobała. Tak jak wspomniałaś, jak ma się już czas, czyta się ją w mgnieniu oka. Mimo, że kupiłam Imperium jeszcze w dniu premiery to nadal nie miałam okazji go przeczytać. Chyba za bardzo boję się zakończenia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
https://the-only-thing-i-love-are-books.blogspot.com/
A ja się okropnie nudziłam przy każdym tomie i uważam, że wszelkie wątki miłosne są tam na siłe :/
OdpowiedzUsuń