(...) nic nie pozbawia nas sił równie skutecznie jak strach |
Uwielbiam Wydawnictwo Albatros. Prawdopodobnie ze względu na to, że wydają Cobena. Ale nie tylko jego. Spod ich skrzydła wychodzi mnóstwo świetnych thrillerów i kryminałów! Jednym z nich jest Za zamkniętymi drzwiami B.A. Paris. Nie obeszło się bez historii z życia wziętej, więc zacznę krótko od niej...
Właściwie historia jest taka, że zamówiłam tę książkę oraz najnowszą powieść Alex Marwood za pobraniem, do odbioru w sklepie i o tym trochę zapomniałam. W tym samym czasie wprowadziłam w życiu pewne zmiany i okazało się, że jestem nieco spłukana - a tu sms "paczka do odbioru". Szlag, pomyślałam. Trzeba to po prostu olać... Paczka (i sklep) przypominała się o swoim istnieniu kilka razy, ale ja dumnie to lekceważyłam. Trudno, następnym razem kupię. Nie teraz. To nie czas na nowe książki. Ekhm, wracając raz z siłowni, mając 25 min do autobusu weszłam do znanego nam wszystkim sklepu z książkami tak sobie, z nudów. Chadzałam sobie między alejkami, dotykałam książek, wzdychałam do nich... aż natrafiłam na Za zamkniętymi drzwiami i zobaczyłam na własne oczy jak okładka jest piękna i wydanie cudowne. Pomyślałam też o innej książce Alex Marwood stojącej "samotnie" na półce - jak pięknie by wyglądała obok następnej...
Tak, wyszłam ze sklepu z ową usilnie olewaną przeze mnie paczką (dodam, że jeszcze jakieś dwa dni i paczka zostałaby zwrócona, a mój fundusz remontowy by nie ucierpiał).
Doskonale wiecie, że lubię kryminały oraz thrillery psychologiczne. Dobra - lubię praktycznie wszystko na co akurat mam ochotę, ale te gatunki są mi bardzo bliskie. Po ostatnich nieudanych próbach przełamania czytelniczej niedoli romansami, które zawsze były dla mnie niczym lek na całe zło, postawiłam na książkę, którą chciałam w sumie przeczytać od samej polskiej premiery, a nawet i na trochę przed, bo mignęła mi kiedyś na Amazonie.
ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI
B.A.PARIS
Wydawnictwo ALBATROS
2017
Podeszłam do historii z rezerwą, z racji że ostatnimi czasy dużo książek mnie rozczarowuje, ale na prawdę miałam ochotę na dobry psychologiczny thriller. Bałam się jednak, że z tą książką będzie tak samo jak z poprzednimi, a przecież tytuł ma tak dobre oceny i recenzje - nie chciałabym jakoś zaniżyć tej noty tylko dlatego, że przechodzę jakiś dziwny okres. I oczywiście te przypuszczenia, że nie wciągnę się, że się zawiodę i tym razem się spełniły, choć tylko w małym stopniu.
Sam opis na okładce sugeruje nam, że coś jest nie tak w małżeństwie głównych bohaterów - Grace i Jack'a Angelo. Teraz pytanie tylko, co ta debiutująca autorka im (i nam) zgotowała? Od początku spodobał mi się styl B.A. Paris, nie zbyt skomplikowany i trafiający do czytelnika, który aktualnie nie wymaga zbyt wiele od lektury. Mamy tutaj narrację pierwszoosobową, a rozdziały podzielone są na te z "kiedyś" i te z "teraz" sprytnie poprzeplatane, co doskonale pobudza ciekawość czytelnika. Jak się domyślamy ma to na celu doprowadzenie nas powoli do meritum sprawy, która zapowiada się swoją drogą na interesującą! Jest perfekcyjne małżeństwo. Mąż prawnik, chroniący ofiary przemocy domowej, bardzo przystojny i dbający o swoją małżonkę oraz jej chorą siostrę. Jest idealna Grace - piękny wygląd, perfekcyjna pani domu. Kochają się nad życie, choć nie znają się zbyt długo, ale nikogo to nie dziwi - bo w końcu to miłość, kto ją zrozumie? Mają przyjaciół, z którymi spotykają się regularnie na domowych przyjęciach. Ci uwielbiają państwa Angelo, stawiają sobie ich małżeństwo na wzór. No ale w towarzystwie pojawia się nowa osoba. Która zaczyna dostrzegać rzeczy, jakich starzy znajomi nie dostrzegają, albo nie chcą dostrzec. Co to o nich świadczy? Czy takich ślepców można nazwać prawdziwymi przyjaciółmi? I najważniejszego pytanie: co jest nie tak z tą idealną parą, którzy wyglądają jakby nie widzieli poza sobą świata? Co odkryła Esther?
Grace opowiada nam wszystko, a ja mam ochotę ukręcić jej łeb. Na prawdę - jak na moje to cała ta historia w ogóle nie miałaby miejsca, gdyby nie głupota i ufność głównej bohaterki, ale tak to nie mielibyśmy co czytać, więc ja nie o tym... Przez to, że początek tego wszystkiego mnie tak irytował byłam już w stanie powiedzieć, że nie! oto kolejna książka, która mnie rozczarowała! Nie ma już dla mnie nadziei... Ale czytałam dalej. Dzielnie. Przy jakiejś setnej stronie na prawdę się wciągnęłam, a do Grace pałałam nieco większą sympatią. Czyta się szybko i nie ciężko się we wszystkim połapać. Nie ma innych ważnych wątków niż ten główny, dlatego też skupiamy się przede wszystkim na rozwikłaniu zagadki, a przede wszystkim na tym jak to się skończy, bo choć łatwo na to wpaść to i tak pojawia się dreszczyk emocji. No właśnie, zakończenie... Z jednej strony mi się podoba i ciężko mi wyjaśnić czemu. Lubię w sumie takie niestandardowe końcówki, które otwierają pole do popisu jeśli chodzi o dopowiedzenie sobie reszty historii przez czytelnika. Ale z drugiej strony taki koniec może zawieźć, jeżeli czytamy z wypiekami na twarzy, nie mogąc się doczekać finiszu. Ja na szczęście tak nie czytałam, a więc się finalnie nie zawiodłam.
Ta książka to debiut z na prawdę niezłym pomysłem na dobrą historię. Choć nie nazwę się specem od thrillerów psychologicznych to śmiem twierdzić, że sporo jej niestety brakuje i nie jestem pewna czy słowa, że jest bestsellerem, nie są nad wyraz (choć biorąc pod uwagę dosłowność tego znaczenia, to może i rzeczywiście sprzedawała się całkiem nieźle). Wielu z tych, którzy mogą się nazwać takimi specami od tego gatunku to faktycznie się zawiedzie. No bo jest wiele "ale". Można by trochę zgłębić psychikę innych bohaterów, nie tylko Grace, która na moje była po prostu głupia. Świetnie byłoby poznać myśli Jacka, czy Esther. Ale to nie ja piszę tu książki. To nie był mój pomysł, tylko pani Paris i nie czuje żeby to był stracony czas - ten który poświeciłam na czytanie. Napisałabym, że to lekka i przyjemna historia na jeden dzień, ale nie pasuję to trochę do gatunku literackiego... No cóż - na pewno polecam i zachęcam, by zajrzeć do tego idealnego domu państwa Angelo.