Sarah J. Maas, A Court of Wings and Ruin
5/06/2017 10:19:00 AMAle... Ale to wcale nie było takie proste! To nie jest łatwa literatura, którą bez problemu się zrozumie po angielsku. Nie wiem, czy wspominałam, że ACOTAR spróbowałam na początku czytać w oryginale, ale po trzech, czterech stronach zrezygnowałam. W życiu bym sama nie zrozumiała tej książki! Na prawdę teraz, z perspektywy czasu, uważam iż nasz polski tłumacz wykonał kawał dobrej roboty. Ale pomimo tego, że już odnajduje się w świecie Prythianu, to i tak miałam niemały problem i wspomagałam się słownikiem.
A więc wracając do mojej przejmującej historii, wyruszyłam do pracy z czytnikiem wyposażonym w świeżutki "egzemplarz" najnowszej książki Sarah J. Maas. Całą drogę zacierałam rączki jak tylko myślałam o tym co Feyra zgotuje na Dworze Wiosny, ale nie odważyłam się zaczynać tej książki w takim miejscu, jakim jest autobus. To musiała być specjalna chwila. Otworzyłam więc sklep, zrobiłam co miałam zrobić, bo w końcu byłam w pracy. Zaparzyłam kawę. I odpaliłam A Court of Wings and Ruin wiedząc, iż czeka mnie jazda bez trzymanki. Tylko, że klienci zapragnęli przychodzić jeden po drugim. I marudzić. I przyszła dostawa...
Przyznaję się bez bicia - przez część pierwszych rozdziałów prułam sobie w brodę, że wyżej sram niż mam dupę. Że ja do cholery nie rozumiem wszystkiego, a świruje pawiana! Wkurzona odpaliłam w telefonie słownik i tłumaczyłam skrupulatnie słówka, których nie rozumiałam (a żebym to ja była tak ambitna przy pisaniu magisterki). Jeny, co za archaizmy... ale jak to pewna dziewczyna mnie niedawno uświadomiłam, to w końcu fantasy. Po chwili się przyzwyczaiłam, czytałam płynnie i... przepadłam? Nie wiem jak to inaczej nazwać. Nie przepadłam jak w przypadku Mroza i jego Chyłki, kiedy to nie mogłam się oderwać od książek. Co to, to nie. ACOWAR musiałam sobie dawkować. Nigdy, ale to nigdy, nie czułam się w taki sposób podczas czytania. To co zrobiła Sarah ze mną, moją głową i sercem to jest nie do pomyślenia. Powinna do książki załączać kupony na leki uspokajające, albo najlepiej na butelkę wina. Bądź trzy... Ja wiedziałam, że będzie emocjonująco, ale nie że aż tak! Z każdą stroną czułam podniecenie, ekscytacje. Ale też z każdą stroną się bałam. Nie czułam tego w przypadku ACOMAFu, bo w sumie nie wiedziałam czego się spodziewać po tej historii. Teraz to wiemy, wszyscy wiemy że czeka nas wojna na ziemiach Prythianu (i myślę, że to nie żaden spoiler z mojej strony), a co za tym idzie mogą być straty. To jest w końcu czas na rozstrzygnięcie wszystkiego! Nie zdradzę, czy wygrało dobro czy zło. Nie zdradzę, czy w ogóle ktoś wygrał. Zakazałam Sarah zabijania kogokolwiek. Nawet tego gostka, co się w kościach lubuje i siedzi w więzieniu. Czy Sarah mnie posłuchała? Tego też nie powiem.
"We're all broken, Mor said.
In our own ways - in places no one might see"
Świetnie skonstruowana książka. Trzymająca w napięciu przy każdej stronie. Chyba takie rzeczy powinnam pisać w recenzji? Sądzę jednak, że nie muszę tego pisać, bo czytelniczy którzy znają Maas, wiedzą iż inaczej być nie mogło. Tu już nie ma żartów. Zbliża się wojna. Zbliża się walka. To jest Prythian. To są dwory, które mogą być z tobą, albo wbić ci nagle nóż w plecy. Tak jak Tamlin to zrobił w drugim tomie. Książe Dworu Wiosny i tutaj odgrywa sporą rolę. A także Lucien. Podczas wojny nawet największy wróg może stać się Twoim sprzymierzeńcem. I na odwrót. W ogóle każdy w tej książce odgrywa ogromną rolę. Nie ma mniej ważnych bohaterów. Wszyscy stają się ważni zarówno dla fabuły jak i dla nas, czytelników. Każdy bohater jest bardzo, a nawet bardzo dobrze wykreowany. A co do naszych głównym bohaterów... Rhys i Feyre - epicka historia miłości, która na szczęście nie była wysunięta w tym tomie na główny plan, co sprawia że książka jest nie jest błahym YA.
Jakoś się trzymam. Ale choć od skończenia tomu minęło 7h, które poświęciłam na sen, to nadal mam przed oczyma wszystkich bohaterów. Nadal wracam do zaznaczonych cytatów. Jestem w fazie analizowania wszystkiego, co w moim przypadku było trudniejsze w trakcie czytania ze względu na użyte przez Maas słownictwo. Nadal jestem chodzącym wrakiem, zbyt rozemocjonowanym by jakoś normalnie funkcjonować wśród rodziny. Warczę na wszystkich od kilku dni... To jest chore! To jest tylko książka! Książka, która stała się całym moim życiem... Bohaterowie są tylko fikcją. Ale są dla mnie bardziej realni i bliżsi mi, niż osoby stojące obok. Niż te, które znam większość życia i mogę ich dotknąć, z którymi mogę porozmawiać. Kilka dni a historia, która wydarzyła się w Prythianie stała się moją rzeczywistością. I to chyba samo w sobie świadczy o tym, że Maas spisała się na medal.
ps2. przepraszam za małą ilość zdjęć, treść dla mnie była ważniejszą sprawą.
21 komentarze
Potrzebuję tej książki. Teraz.
OdpowiedzUsuńJa też. Jeszcze raz!
UsuńMatko, umarłam! Przez tą recenzje postanowiłam, że przeczytam jednak jeszcze raz ACOTAR i ACOMAF, bo ja chyba spałam jak czytałam te książki. Ile emocji przepłynęło z Ciebie na mnie! :O
OdpowiedzUsuńPrzy dwóch pierwszych tomach tak nie miałam!
UsuńBosz, nie podjełabym sie czytania Maas po angielsku, nawet jeśli jestem zmuszona używać go na codzień. Faktycznie to zbyt trudne. Na ACOWAR czekam w polskim wydaniu - mam jeszcze trochę czasu, by się przygotować psychicznie.
OdpowiedzUsuńJejku, przez ciebie po takiej recenzji natychmiast potrzebuję tej książki. NATYCHMIAST. Przysięgam, jak pani Maas zrobi coś Amrenie to przestaję czytać jej książki!
OdpowiedzUsuńPS wiadomo kiedy premiera w Polsce?
Nie mam pojęcia, ale nawet nie sprawdzałam. Na pewno to trochę potrwa. Przetłumaczyć taką ksiażkę, żeby oddać jej klimat... ogromny kawał chleba do zgryzienia.
UsuńACOWARu potrzebuję od dnia premiery ACOMAFu, a Ty zdecydowanie nie pomogłaś mi w przekonaniu, że wytrzymam do polskiej premiery. Tak bardzo się boję tej książki, jednocześnie pragnąc jej jak niczego innego. Od paru dni (dokładnie 5) jestem w głębokiej depresji i pluję sobie w brodę, że nie umiem wystarczająco angielskiego. Potrzebuję tej książki NATYCHMIAST...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://the-only-thing-i-love-are-books.blogspot.com/
BOŻE ZAWAŁ
OdpowiedzUsuńAHDSHADSJGDSYUDGSDASGDSUIASJD
Patrzę tylko na tytuł i myślę sobie CHOLERA NIE WIERZE
Wchodzę w link, czytam, rzucam talerzami, zaciskam ręce, obgryzam paznokcie, umieram ze stresu, już planowałam pisać do ciebie maila z błaganiami o spoilery, gdy nagle widzę "z naszymi ukochanymi bohaterami jeszcze się spotkamy"
T A K
KOCHAM ŻYCIE
RHYS ŻYJE
FEYRA ŻYJE
MOGE UMRZEĆ SZCZĘŚLIWA
DZIĘKUJĘ
I POZDRAWIAM
Książkowy zakątek
Hhahh czyżbym dała spoiler, ale o tym nie wiedziała?
UsuńNikt nie powiedział, że ze wszystkimi się spotkamy!!! 🌚🌚
Weź mnie już nawet nie stresuj, bo na zawał zejdę haha
UsuńZazdroszczę, że masz to już za sobą haha. Ja prawdopodobnie będę musiał czekać do jesieni, ale jak mam być szczery to jakoś nie mam takiego uczucia, że już teraz muszę to przeczytać. Zdecydowanie bardziej wolę "Szklany Tron" od "Dworów".
OdpowiedzUsuńhttp://maasonpl.blogspot.com/
Szklany tron już do mnie "jedzie". Postanowiłam sprawić sobie wersje papierowe, bo domyślam się że mnie wciągnie tak samo jak Dwory, które notabene też muszę mieć na półce!
UsuńAż Ci zazdroszczę, co z Tobą ta książka zrobiła. Ja tom pierwszy przeczytałam jakoś tak bez emocji. Ale pamiętam, że nie miałam wtedy czasu na czytanie, czytałam zapewne kilka książek na raz i tak jakoś się to w czasie rozwlekło, że książki nie doceniłam. Tom drugi i trzeci na pewno nadrobię, ale chyba jeszcze raz sięgnę po pierwszy, bo mi po prostu szkoda, że ja się w tym świecie tak nie zakochałam.
OdpowiedzUsuńKochana, tom 1 nie wywarł na mnie żadnego wrażenia. Może tylko te negatywne. Ale zaufałam innym cudownym osóbkom na bookstaramie, które jak dobre duszki podpowiadały mi z "ramienia" żebym dała szansę pani Maas. Od razu sięgnęłam po drugi tom. Wystarczyła chwila, żebym zrozumiała o co wszystkim chodzi z tymi gadkami, że ACOMAF jest 10000x lepszy. Ale dopiero przy ACOWARZE całkowicie przepadłam. Do tej pory jeszcze żyje w ich świecie!
UsuńPozdrawiam :)
Mam dwa tomy, bo je wygrałam - dorwę się do nich gdzieś w czerwcu. I znając życie, jakoś szczególnie zachwycona nimi nie będę, ale przecież dobrze jest mieć dużo książek <3
OdpowiedzUsuńJak skończę serię "Szklany Miecz" to definitywnie idę do księgarni po "Dwór cierni i róż"!
OdpowiedzUsuńMam ją od premiery i jeszcze się nie odważyłam zacząć. Boję się!
OdpowiedzUsuńThanks for such an interesting review! I am definitely going to read this coming weekend! Will share my views once done.
OdpowiedzUsuńTeż miałam ja w dniu premiery .... NIESTETY mój angielski kompletnie mnie zawiódł :( Ciągle jestem załamana, że będę musiała czekać do .... bóg wie kiedy ;( ;( ;(
OdpowiedzUsuńAaaaaa też chcę! Muszę w końcu kupić pierwszy tom, ale jakoś ciągnie mnie do tej polskiej wersji. Mam nadzieję, że szybko uda mi się przebrnąć, bo podobno troszkę słabo, ale jeżeli mówisz, że takie emocje to nic tylko czytać! P.S. uśmiałam się jak głupia czytając twoją historię, kocham ahahah <3 @rozczytane rozczytane.blogspot.co.uk
OdpowiedzUsuń