I don't give a fuck, czyli Sarah Knight i jej Magia Olewania

3/18/2017 05:31:00 PM



Zanim dodałam poprzedni post, w którym przyznałam, że nie będę pisać do wydawnictw podjęłam się jednej małej współpracy. Nad zrecenzowaniem tej książki oczywiście chwilę się zastanawiałam, ale ostatecznie się zgodziłam. Dzień po tym jak dodałam wpis, w którym wylałam mnóstwo myśli, czekałam na kuriera i targało mną jednak kilka sprzecznych emocji. Czy aby nie postępuje wbrew sobie? Czy na pewno mam na to czas i najważniejsze - czy nie jestem pieprzoną hipokrytką? Klamka zapadła, książka przyszła no a ja się z tego wywiąże. Zgodziłam się na zrecenzowanie jej głównie dlatego, że przyciągnął mnie tytuł. To nie tak, że od początku nie chciałam jej czytać a zgodziłam się, bo wypada. Oceny w Internecie są niby słabe, ale ja akurat rzadko się kieruję "gwiazdkami" przy wyborze lektur dlatego, hell, dałam jej szansę. Jestem w swoim mniemaniu mistrzynią olewania, także "Magia Olewania" wydaje się książką dla mnie. Może to jakiś znak z niebios albo skądś, ta wiadomość od wydawnictwa, żeby ogarnąć swoje życie, w którym ostatnio panuje istny chaos? Może jednak popracuje w końcu nad swoją przyszłością, bo jak na razie to jeden ogromny znak zapytania. Tylko, że zrodził się kolejny mały dylemat - dotychczas twierdziłam, iż nie lubię czytać poradników (czytałam tylko jeden i to do połowy), a to w końcu jest poradnik. Cholera. No i co teraz? Jak tu nie wyjść na oszustkę w oczach moich czytelników? Skoro:
  • A - niby nie chciałam współprac i czytać czegoś, czego nie lubię czytać (albo inaczej, nie chciałam sama pisać do wydawnictw);
  • B - nie lubię poradników;
  •  i C nie mam na prawdę czasu.
Książka przyszła, ja wróciłam z pracy wczoraj wieczorem i na nią spojrzałam. Przekartkowałam. Już mnie kupiła samym zapachem. No czy jest ktoś, kto nie lubi zapachu świeżego druku? Ta książka tak pachnie, sprawdźcie. Jest fajnie wydana, minimalistyczna okładka, w dodatku super w dotyku (oh dear, czy ja na prawdę to napisałam?), nie jest za gruba - a to rozwiązało mój problem C. Zdążę ją przeczytać i zrecenzować. Jak już wspomniałam wyżej, mimo wszystko zaciekawiła mnie ta pozycja więc tak na prawdę nie postępuje wbrew sobie. No i nie pisałam sama do wydawnictwa. Problem A też rozwiązany.  Co z problemem B? Czy Sarah Knight przekonała mnie do poradników?




MAGIA OLEWANIA

The Life-Changing Magic of Not Giving a F**k

SARAH KNIGHT



Tłumaczenie: Magdalena Macińska
Premiera: 15 marzec 2017r

Wydawnictwo MUZA S.A




Sarah Knight chcę nas nauczyć, jak w magiczny sposób przestać się przejmować. Jak nie tracić energii i czasu, którego się nie ma na rzeczy, na które tak na prawdę nie mamy ochoty. Wszystko to na przykładzie jej życia. W oryginalne to wszystko brzmi mniej więcej tak, żeby po prostu not giving a fuck i bardzo podoba mi się to brzmienie, choć to kwestia mojej sympatii do angielskich bluźnierstw.

Jestem leniem, więc kiedy autorka mówiła "teraz coś zapisz", ja kartkowałam książkę dalej, bo przecież wymagało to ode mnie zbyt dużego skupienia i jakiejś w ogóle aktywności.  Więc tak, ewidentnie nie nadaje się na poradniki. Ale! Ta książka to coś jeszcze innego, bo na prawdę dała mi do myślenia. I może w momencie czytania nie miałam ochoty roztrząsać swojego życia i wypełniać zaproponowanej tabelki, to na pewno poruszyła pewne trybiki w mózgu i wiem, że w kilku sytuacjach będę odnosić się do słów autorki. Wiecie, ja mam specyficzne poczucie humoru. W realnym świecie pewnie nie mam go wcale, szczególnie wśród obcych czy dopiero poznanych ludzi, ale wiąże się to bardziej z tym, że nie lubię być w centrum uwagi. Za to lubię czarny humor i szczerość, osoby które przyznają się otwarcie, że gówno obchodzi ich co aktualnie dzieje się w polityce, czy co koleżanki dziecko zabawnego i słodkiego aktualnie zrobiło, bo ile można o tym słuchać? Szczerze współczuje osobom, które aż tak wszystko biorą do siebie i nie potrafią wyluzować i to właśnie takie osoby powinny przede wszystkim przeczytać tą książkę. Albo i nie, bo może takie właśnie osoby wystawiły u nas w kraju tej pozycji słabe oceny. Nie mi oceniać, bo skoro sama nie chcę być oceniana to i ja nie będę tego robić. Jednak w jakiś sposób na świecie książka stała się bestsellerem, prawda? Z przymrużeniem oka a można na prawdę spędzić przy niej miło czas. No mnie autorka kupiła swoją osobowością i właściwie zgadzam się z nią w każdej prawie kwestii (poza masłem orzechowym, jak można nie kochać masła orzechowego?!) i większością spraw, które wymieniła Sarah rzeczywiście się nie przejmuje. Tak więc eureki nie odkryłam podczas czytania, ale! nadal nie zdawałam sobie z wielu rzeczy sprawy i prawdopodobnie jestem przykładową zołzą więc muszę to zmienić. Dla mnie najcenniejszy jest jednak etap, kiedy trzeba wybrać rzeczy i osoby, którymi powinniśmy się przejmować, bo olewam ostatnio zbyt wiele spraw. I na pewno jak przyjdzie odpowiedni moment, otworzę książkę i spróbuje zadziałać.

Wiecie, to nie powieść więc w żaden sposób nie mogę zaspoilerować Wam fabuły, ale i tak nie mam zamiaru pisać co książka po kolei w sobie zawiera, no bo ja tak zwyczajnie nie działam. To jest poradnik, więc domyślacie się czego mniej więcej się spodziewać. Ja podeszłam do lektury tej pozycji nie jak do czytania poradnika, a powiedzmy hm... biografii? Czegoś lekkiego? Czytałam sobie z ciekawością, co Sarah zmieniała powoli metodą prób i błędów i starałam się odnosić to do mojego życia. Prawdą jest, że marnujemy w życiu mnóstwo energii i czasu na rzeczy zbędne. Same zastanawianie się np. czy wypada teraz zrecenzować książkę, choć pisałam ostatnio, że nie nadaje się na współpracę już było w moim przypadku straconym czasem, prawda? Samo myślenie o tym, co sobie pomyślicie, to w sumie stracona energia. Te wszystkie wątpliwości i negatywne myśli, to takie graty zalegające w naszej świadomości, a autorka w kilku krokach pokazuje nam jak ową graciarnię uporządkować i wysprzątać. Jest metoda Zero Żalu, czyli wybranie spraw, którymi nie chcemy się przejmować i olewanie ich. Proste?

Tak więc problem C jest nie do końca rozwiązany, bo jednak nadal poradniki nie spełniają w moim przypadku swej funkcji. Nie skreślam ich - wiem że w przyszłości, kiedy będę miała inną pracę, kiedy będę miała zupełnie inne obowiązki i w innych środowisku się otaczać, kiedy prawdopodobnie (oby nie) będę przytłoczona życiem z chęcią sięgnę po książkę Sarah Knight z dużo większym zaangażowaniem niż teraz. Natomiast czas spędzony przy lekturze Magii Olewania, nie był na pewno straconym. Słowa autorki sporo mi uświadomiły, jak na przykład to, że na prawdę nie mamy kontroli nad tym, co sądzą o nas obcy ludzie. Możemy wpłynąć na ich uczucia, ale nie opinię i autorka w fajny sposób wyjaśnia nam różnicę pomiędzy jednym a drugim. W ogóle nie raz i nie dwa zaśmiałam się pod nosem, a to już kolejny fajny plus. 





Więcej luzu i więcej optymizmu życzę wszystkim! Nie ma co się przejmować, a już na pewno nie opinią innych ludzi. 








Dziękuje za egzemplarz Wydawnictwu MUZA S.A


You Might Also Like

21 komentarze

  1. Zamówiłam sobie ten tytuł - jestem bardzo ciekawa, czy cokolwiek "wyniosę"z tej lektury do mojego życia. A opiniami w sieci nie ma się co przejmować - wielokrotnie spotkałam się z wysokimi ocenami dla gównianych tytułów, a oszczędnymi pochwałami dla dzieł, które naprawdę zasługują na uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odniosłam podobne wrażenie co do tej książki - znaczy, jest ciekawa, z większością rzeczy podobnie jak Ty się zgadzam...... ale to takie oczywistości, dlatego nie uznaję "Magii Olewania" za odkrywczą. Ale za całkiem przyjemną, do której jak tylko będę się czuła źle z tym, co robię, chętnie wrócę ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Fajna, lekka, zabawna - a jak czasami przyjdą jakieś trudniejsze czasy można do niej zajrzeć i na pewno pomoże :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Doczytałam do tego momentu i uzbalazlam ze skomentuje. Gardze masłem orzechowym. Jest wstretne.
    Z bogiem.
    Agatka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Agatko, dzięki lekturze owej książki olewam Twoją opinię, choć jednocześnie ją szanuje, bo każdy może mieć własną. Dziękuje za Twój komentarz.

      Dodam tylko, że ja gardzę wieloma innymi rzeczami, które wlewasz sobie w gardło. Po prostu jesteśmy inne... ale jakże się kochamy, prawda?!

      Z POWAŻANIEM, Twoja przyjaciółka, która tak na prawdę w dupie ma co mówisz, masło orzechowe to ŻYCIE!

      Usuń
  4. Powtórzę po raz kolejny - bardzo lubię czytać Twoje wpisy, są niesamowicie orzeźwiające i inne od wszystkich (to komplement ;)). Nie próbujesz wciskać ludziom kitu, mówiąc kolokwialnie, ale mówisz to co naprawdę myślisz i widać, że jesteś w tym szczera. Co do samych poradników...może jestem jakaś inna ale boom na ich czytanie kompletnie mnie nie rusza. Poradnik jak wychować dziecko, jak posprzątać w pokoju, jak powiedzieć "nie" pani w sklepie...Oczywiście, nabijam się teraz ale czasami ich poziom i tematyka wywołują u mnie jedynie atak śmiechu a nie chęć sięgnięcia po nie i kupienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie.. ale do tej ksiazki jak sie podejdzie z rezerwa, to mozna fajnie spędzić czas. Dzieki za mile slowa 🙈 :*

      Usuń
  5. To jest książka idealnie o mnie XD

    Pozdrawiam
    toreador-nottoread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przesadne przejmowanie się opinią innych ludzi jest chyba chorobą naszych czasów. Ja na pewno muszę nad tym popracować, więc z pewnością rzucę okiem na tę książkę przy najbliższej wizycie w księgarni. ;)

    PS Ja tam nie przepadam za masłem orzechowym! What's wrong with me? ;)

    Pozdrawiam,
    pokulturzony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha zapewne nic, to ja je kocham za bardzo! ;)
      Pozdrawiam! A do ksiązki oczywiście zajrzyj, warto :)

      Usuń
  7. Też podchodzę do poradników z dużą rezerwą, ale mam wrażenie, że ten do mnie przemówi. Jestem świadoma tego, że za wszelką cenę pragnę spełniać cudze oczekiwania, więc chętnie nauczę się odpuszczać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie przeczytałam żadnego poradnika i jakoś mnie do nich nie ciągnie, ale "Magia olewania" to chyba coś dla mnie, bo w olewaniu to ja jestem mistrzem, serio 😆 ahh uwielbiam Twój styl pisania, aż się uśmiech ciśnie na usta gdy czytam Twoje wpisy ;) byle tak dalej !
    PS. Niecierpie masła orzechowego ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko bosko!!! Co z wami wszystkimi jest nie tak?!?! Najwidoczniej jedliscie maslo orzechowe w NIEDPOWIEDNI SPOSOB!

      Hah zartuje oczywiscie. Buzka kochana:*

      Usuń
  9. Mam w planach sięgnąć po tę książkę, niekoniecznie ją przeczytać od deski do deski, to się okaże w praktyce :)Niby we wszystkich poradnikach jest jedno i to samo, ale z drugiej strony lubię od czasu, do czasu po nie sięgnąć i poszukać inspiracji :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Poradnik czytałam, a wręcz pochłonęłam! Sama nie przepadam za poradnikami, bo za dużo one w moje życie nie wnoszą, ale ten jest zupełnie inny. Przyjemnie mi się go czytało i naprawdę coś do mojego życia wniósł.
    Buziaki!
    http://strazniczka-ksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo i to bardzo przydałby mi się ten poradnik, ponieważ odrobinę za bardzo przejmuje się błahymi sprawami.
    Uwielbiam czytać twoje posty. Nie dość, że są takie ludzkie, bez żadnego wymuszonego patosu, to wielkim plusem jest twoja szczerość.
    Pozdrawiam cieplutko!
    czytamogladampisze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta książka to czysty ideał. Dostałam ją również i mam zamiar niebawem przeczytać, zwłaszcza, iż mam wrażenie, że ten poradnik bardzo mi się przyda.
    Przeglądając fragmenty byłam oszołomiona, jaką prawdę za sobą niesie :>
    Buziaki!

    skrytaksiazka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Od kilku dni codziennie czytam Twojego bloga, dawkując sobie, żeby nie przeczytać wszystkiego za jednym razem :D Uwielbiam jak piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaah jest mi niezmiernie miło!! Niestety mam aktualnie jakiś zastój i nie wiem totalnie, o czym pisać. Czekam aż mnie natchnie :D

      Usuń
  14. MASŁO ORZECHOWE TO ŻYCIE

    OdpowiedzUsuń