Ja wiem. Zrobiłam to co zawsze. Spieprzyłam sprawę. Wiem. Tylko, że czas zleciał tak cholernie szybko, że nie wiem kiedy minęły trzy tygodnie od ostatnio dodanego postu. Także to nie moja wina. To te dni mijają jak szalone. Nie myślcie tylko, że w tym czasie zrobiłam coś wartościowego i napisałam magisterkę. Chciałabym.
W kwietniu trochę się uspokoiłam czytelniczo i ten miesiąc kończę pełną liczbą. Dziesięć tytułów. Dwie serie. Jedna mała współpraca. Jedna zagraniczna premiera. Ponieważ o każdej z książek chciałabym coś powiedzieć, a nie wyobrażam sobie dodawać osobnych postów, zrobię wbrew swoim wcześniejszym postanowieniom podsumowanie, a że jestem w pracy to jest to też idealny sposób, żeby zabić czas. Idę zrobić sobie więc kawę, odpalam The Ballad of Cleopatra The Lumineers (link) i piszę!
Rozpoczął się powolny proces przepadania w świat kruczych chłopaków. Trzeci tom, Wiedźma z lustra, spodobał mi się chyba najbardziej i sprawił, że po czwarty, Przebudzenie Króla, sięgałam już ze smutkiem, iż to koniec mojej, NASZEJ, przygody. I tak też się to skończyło. Ogromny smutek i mnóstwo emocji. Zakończenie idealne, takie jak sobie wyobrażałam. Dające nadzieję, iż spotkamy się jeszcze z Ronanem i resztą w przyszłości. Rzadko tak mam, że aż tak bardzo zwiąże się z bohaterami historii. Całą serię czytałam chyba dwa tygodnie, albo nawet dłużej więc to kupa czasu, żeby się przywiązać. Miałam problem z powrotem do porządku dziennego. Każdy bohater zaskarbił sobie moją sympatię. Autorka stworzyła na prawdę wspaniały, magiczny świat. Styl. Język. Poczucie humoru - do tego wszystkiego z czasem się przyzwyczaiłam i bardzo pokochałam. Nadal za tym tęsknię i głupkowato się uśmiecham pisząc ten post.
ps. jestem fanką martwego Noaha. Czerny to mój kolejny przyszły mąż. Niby nudna miłość Blue i Ganseya, wcale nie była dla mnie nudna i to na ich happy end najbardziej czekałam (romantyczna, typowa ja). Ronan to dla mnie zagadka. Wszystko co z nim związane wywoływało dziwne emocje. Pozytywne i negatywne. Koniec końców trzeba powiedzieć, że nie da się go nie pokochać. Dobry chłop z niego (szkoda, że nie moja liga). Adam za to na samym początku zyskał moją antypatię, ale potem się zrehabilitował. Wszystkich, bez wyjątku, chciałabym poznać w realnym świecie.
Nastał 13 kwietnia i premiera najnowszej książki jednej z moich ukochanych autorek. W Polsce niedługo wychodzi jej The silent waters, które czytałam w ubiegłym roku i pokochałam całym sercem. Mowa o Brittainy C. Cherry, która potrafi wywołać u mnie lawinę emocji i przyprawić o palpitację serca. W USA wyszło właśnie The gravity of us, czwarty tom z serii Żywioły. Jak zobaczyłam, że jest premiera to nie wahałam się ani chwili i szybko zalogowałam na Amazona. W dodatku za książkę zapłaciłam dolara z kawałkiem! No i nie zawiodłam się. Ta książka to Brittainy w swojej najlepszej formie. Może i jest to typowe - dwójka ludzi, których nie powinno połączyć żadne uczucie, a jednak połączyło. Jednak takie typowe historie miłosne są równie piękne i emocjonujące, a ja je uwielbiam. W szczególności jeżeli autorką jest niesamowicie utalentowana Cherry, która znowu zrobiła z moim sercem i moimi emocjami to co chciała. Wykreowała cudownych bohaterów, stworzyła piękną historię miłości, ale to miłość nie tylko pomiędzy dwójką dorosłych ludzi, którzy nie powinni się w sobie zakochać, ale przede wszystkim to miłość ojca do córki, miłość między siostrami. To opowieść o sile jaka tkwi w rodzinie.
Z racji tego, że w maju wychodzi kolejna książka Mroza, wzięłam się za nadrobienie serii z komisarzem Forstem. Jak już wspomniałam na Instagramie Ekspozycja bardzo mnie zawiodła. Po prostu. Nie wspominając o tym, że cierpiałam na syndrom Chyłki i Zordona i wyszukiwałam w książce tego samego stylu, a w bohaterze poczucia humoru godnego prawniczki, to po prostu cała ta historia, w szczególności jego pobyt w rosyjskim więzieniu były tak nieprawdopodobne, że aż mnie raziło. Mnie! Osobę, która na prawdę rzadko czepia się książek i fikcji literackiej. Mimo wszystko przeczytałam Przewieszenie, które okazało się kluczowe. To był najlepszy tom. Akcja przeniesiona w Tatry, które uwielbiam. Kryminał na prawdę na wysokim poziomie. Zwroty akcji, zagadki, inni bohaterowie, zakończenie w mrozowskim stylu. Piątka z plusem panie Remigiuszu! Został mi więc jeszcze Trawers. Trzeci tom zaczął się dobrze i poziom ten trzymał się mniej więcej do połowy. Potem zaczęło się wszystko nieco dłużyć, chciałam żeby już się to skończyło i wyjaśniło, bo ile można być tak wodzonym za nos przez Bestię z gór? Konfrontacja mordercy z naszym komisarzem nie wywołała u mnie wielkich emocji. Te nastały na sam koniec, kiedy nagle, bez żadnych zapowiedzi okazało się kim tak na prawdę był zabójca. Aż wydałam jakieś dziwne dźwięki i podskoczyłam w miejscu (musiały być dziwne, bo narzeczony i pies dziwnie na mnie spojrzeli). Szkoda tylko, że nie wyjaśniło się wszystko z Olgą, a seria która z założenia miała być trylogią czeka teraz na kolejny tom. Myślę, że to niepotrzebne, ale z chęcią przeczytam.
Lola. Lolę dostałam od Wydawnictwa Novae Res za co bardzo dziękuję. Lola wywołała u mnie mnóstwo emocji, które przechodziły ze skrajności w skrajność. Nadal bardzo przeżywam ten tytuł, co mogliście zauważyć pod jednym z ostatnich postów na Instagramie (dziękuje za miłe słowa i cieszę się, że przynajmniej kilkoro z Was zaintrygowałam). To nie tajemnica, że uwielbiam takich skomplikowanych i mrocznych bohaterów. W dodatku studiuję resocjalizację, a tematyka zaburzeń osobowości jest jedną z moich ulubionych więc wiedziałam, że chce tą książkę przeczytać. Jestem zaskoczona tym debiutem! Pani Aleksandra Białczak wykreowała niesamowicie popieprzony świat, za co czapki z głów! Chodzi tu o to, że jest dziewczyna, wychowanka MOW, która chciała popełnić samobójstwo. A przynajmniej tak to wyglądało. Trafia więc do szpitala psychiatrycznego i na oddziale poznaje przyjaciół, których nigdy nie miała. I nic więcej nie powiem. Połączcie to sobie z tym co napisałam na IG (link) i zdecydujcie czy chcecie się dowiedzieć, kto się kryje pod maską Loli, czy też nie jesteście tak odważni żeby wejść w ten świat. To nie jest prosta książka, choć napisana z perspektywy młodej dziewczyny. Wstrząśnie Wami, a każdy kto przeczyta zrozumie ją na swój sposób i weźmie sobie do serca inne słowa.
A na koniec Franco, Kim Holden. Niedługo będzie w Polsce więc skusiłam się na oryginał zanim wszyscy się na to rzucą, a okładka zewsząd mnie będzie atakować. To trzeci tom serii o Promyczku. Pierwsza książka mnie oczywiście zachwyciła jak każdego, ale nie tak jak drugi tom dotyczący Gus'a. Jakże ja go pokochałam! A o Franco krótko - jestem bardzo zawiedziona. Czy to kwestia tego, że wybrałam zły moment na lekturę? Czy może powoli przestawiam się na innego rodzaju książki? Nie wiem. Wiem natomiast, że czytałam to tylko po to żeby umilić sobie czas podróży pociągiem, a także półtora godzinne zajęcia. Pół dnia i skończone. Zero emocji. Jedyny moment, kiedy mnie Kim zaskoczyła, to wplątanie bohaterów, którzy występują u zupełnie innej autorki. Niestety była to krótka scena. Chodzi o to... że to dla mnie strasznie mdła i zbyt piękna historia. Franco jest bez skaz, cudowny przyjaciel i perfekcyjny partner. Gem też nie ma zbyt wielu minusów. Jedyna ich przeszkoda to odległość. Dziwi mnie moja reakcja, bo ja uwielbiam, a być może uwielbiałam takie powieści. Być może zabrakło mi tam jakiś brudów, jakiejś czarnej strony tego wszystkiego. Czegoś co by sprawiło, że wyczekiwałabym na happy end bohaterów z drżącym sercem, tak jak w przypadku drugiego tomu, kiedy obserwujemy upadek bohatera a następnie powolny proces radzenia sobie z żalem, żałobą i innym syfem. Tutaj nie ma żadnego procesu. Jest nudno.
Nie zniechęcam nikogo, bo to nadal Kim, którą znamy. Wykreowała świetnych bohaterów i ładną historię przyjaźni i miłości. Według mnie jednak ta trzecia książka jest niepotrzebna i tylko popsuła moją ocenę całej serii, która dzięki Gus'owi była bardzo wysoka.
Czytaliście coś z wymienionych przeze mnie tytułów? A może którąś z książek macie w planach?
Ja chyba robię sobie dwudniową przerwę od czytania i wyczekuję 2 maja, kiedy to na moim Kindlu pojawi się nowy tytuł... Wiecie jaki?