Miałam w sumie dwa (teraz już trzy) podejścia do Musso. Pierwszą książką była Papierowa
dziewczyna w kieszonkowym wydaniu, którą chwyciłam na szybko w Biedronce żeby mieć
co czytać w pracy. Zaskoczyła mnie całkowicie ta fikcja w
powieści i elementy fantasy, bo zupełnie się tego nie spodziewałam. Ale i tak czytałam, jestem w końcu
wychowana na Potterze, co mi tam dziewczyna wychodząca z powieści, czy jak w przypadku Tej chwili, czyli drugiej mojej książki Musso,
facet znikający na cały rok. Trzeba przyznać, że Musso potrafi nieźle zakręcić. Nieźle namieszać w
wyobraźni i trochę nawet ogłupić. Potrafi stworzyć naprawdę intrygującą powieść.
W przypadku oby tych książek byłam ciekawa o co w ogóle
chodzi, co ten Musso wymyślił (brawa za wyobraźnię) choć od
początku coś mi w nich nie pasowało to z zainteresowaniem czytałam dalej.
Pisząc "coś" mam na myśli styl pisania autora. Ani trochę nie odpowiadało mi to jak pisze, a przede wszystkim
prowadzone przez jego bohaterów dialogi. Każdy wydawał mi się pusty i
błahy, bez żadnych emocji. Mimo wszystko zachęcona przez Paulę z ruderecenzuje.pl (znowu!) zapragnęłam przeczytać najnowszą powieść tego młodego francuskiego autora i za sprawą Księgarni niePrzeczytane.pl w końcu mi się to udało.
DZIEWCZYNA Z BROOKLYNU
Guillaume Musso
Wydawnictwo Albatros
Patrząc na okładkę, która bardzo przypomina mi tę z powieści Ta chwila, przychodzi na myśl "oho, kolejny romans". Jest śliczna, trzeba przyznać, ale ani drobinę nie sugeruje, że mamy do czynienia z porządnych thrillerem, który będzie nas trzymał w napięciu do ostatnich stron. Musso znany jest z takich pokręconym historii, ale z romantycznym tłem. Tym razem jednak odpuścił sobie elementy fantasy i zaprezentował nam całkowicie przyziemną powieść, z bardzo ciekawą fabuła, w której zwroty akcji sukcesywnie zbijają nas z tropu.
Czyli jak już możecie się domyślić moje trzecie podejście do twórczości autora zakończyło się sukcesem, a przede wszystkim była to dla mnie duża niespodzianka. Raphaël, główny narrator powieści szuka swojej narzeczonej, która zaraz po wyjawieniu swojego sekretu znika. Mężczyzna, znany pisarz, ojciec i wyjątkowo sympatyczny człowiek, prosi o pomoc swojego przyjaciela, który jest emerytowanym policjantem. Razem próbują odkryć kim tak na prawdę jest Anna i kto mógł ją porwać. A na światło dzienne wychodzi wiele innych tajemnic, w tym dawno zapomniana sprawa sadystycznego pedofila oraz... kandydata na prezydenta USA. To zadziwiające biorąc pod uwagę fakt, iż bohaterowie mieszkają w Paryżu! Czy te dwie sprawy się jakoś łącza? Co z tym wszystkim ma wspólnego ukochana Raphaëla?
Poza Raphaëlem i jego opowieścią mamy też do czynienia z narracją trzecioosobową w przypadku bohaterów drugoplanowych, oraz znów z narracją pierwszoosobową dotyczącą np. Anny. Tak poprzeplatane rozdziały dają nam możliwość poznania całej historii z każdej możliwej strony, poznania dogłębnie każdej ważnej dla sprawy osoby i wczucia się w targające nimi emocje. Ten ciekawy zabieg sprawia, iż powoli rozpracowujemy wszystko razem z Raphaëlem, gonimy Anne oraz jej własne demony, odkrywamy karty i choć wydaje nam się, że już wszystko wiemy, autor skutecznie zwala nas z nóg (dosłownie).
Niestety to, co raziło mnie poprzednio i tym razem dało o sobie znać. Dialogi jakie prowadzą bohaterowie w dalszym ciągu mnie irytują... Jak dla mnie to swego rodzaju zagadka. Cała fabuła, miejsca do których Musso nas zabrał oraz wspomnienia i emocje jakie opisał trafiły do mnie w stu procentach, ale jak tylko ktokolwiek się "odzywał" czar prysł... I tak za każdym razem. Mimo wszystko autor zdecydowanie potrafi czarować słowem, razem z jego bohaterami wędrowaliśmy z miejsca do miejsca, z jednego kontynentu do drugiego, razem siedzieliśmy w knajpce w NY, albo spacerowaliśmy ulicami Harlemu, czy podziwialiśmy Paryż. Wspólnie odczuwaliśmy niepokój o jego ukochaną, jednocześnie opiekując się dwuletnim synkiem i próbując dotrzeć do prawdy.
Ile można czytać thrillery o podobnej tematyce i nadal być zaskoczonym przebiegiem zdarzeń? Jak widać można, a Musso choć nieco wyszedł poza własne ramy to i tak nadał powieści swój niepowtarzalny i unikatowy charakter, nieco romantyczny, ale z dreszczykiem grozy kryjącym się za pięknymi słowami. Z tego co wiem, tego przystojnego Francuza albo się kocha, albo nienawidzi. Ja poprzednio bardziej byłam skłonna zagłosować na tę drugą opcję, ale dzięki Dziewczynie z Brooklynu zmieniam powoli zdanie. Kto wie, może na coś się jeszcze skuszę?
⇹
Za egzemplarz dziękuje Księgarni Internetowej niePrzeczytane.pl