Podsumowanie półrocza, nie tylko czytelnicze

7/11/2017 01:12:00 PM



No witam serdecznie wszystkich tu zgromadzonych, o ile takowi są. Już po raz kolejny o to pytam, ale po raz kolejny spieprzyłam sprawę. No ale nie uciekłam, po prostu wzięłam chwilowe "wakacje". Cała ja - kiedy mam najwięcej do zrobienia (czytaj najwięcej książek do zrecenzowania) ja biorę nogi za pas i chowam się za innymi obowiązkami (jakimi niby?). Dziwnym trafem najwięcej czytałam, gdy miałam naukę i magisterkę na głowie i na prawdę poważną wymówkę, by nie czytać, a jak tylko się z tym obrobiłam to nagle BUM chęci do czytania wyparowały. Leżę i patrze w sufit zamiast czytać, skoro w końcu bezkarnie mogę. Poza tym każda książka po którą sięgnęłam ostatnimi czasy mnie irytowała i odkładałam ją po kilku, kilkunastu stronach. Może to nie rozsądne, bo każdej powieści trzeba dać szansę. Zazwyczaj jakakolwiek akcja rozkręca się nieco później niż na pierwszych dwóch stronach, ale nastał po prostu dla mnie taki czas, że nie chciałam czytać. Po prostu. I z tego, co już mi Kochane powiedziałyście tak bywa i nie ma się czym przejmować.

Czy przeprowadzka to wymówka? Może tak, ale nie do końca. Nie trwała długo, nie miałam żadnego remontu, wprowadzałam się na "gotowe". Jedynie wystarczyło wszystko spakować i wypakować. Znalazło się miejsce na moje książki, które z namaszczeniem przewiozłam z domu rodzinnego. I tego miejsca starczyło, ale tak na styk. Dobrze, że jestem w fazie oszczędzania i nie mam zamiaru zamawiać nic nowego, a wydawnictwa milczą (nie dziwie im się, bo jak już mówiłam, spieprzyłam sprawę). A treningi i dieta? Też zajmują sporo czasu... No dobra, ale nie o tym ten post. Poza tym tylko winni się tłumaczą... (damn, jestem winna).

Zastanawiałam się, jak zawsze, o czym tym razem napisać - bo napisać coś w końcu wypada, skoro ogłosiłam swój powrót na Bookstagramie (btw dziękuje, że jesteście tam nadal ze mną). Nie przeczytałam w całości żadnej nowej książki, by dodać recenzję. Podsumowanie czerwca nie ma totalnie sensu, ale podsumowanie pierwszej połowy 2017 roku już tak. Nie chodzi mi o liczby (choć nie omieszkam zliczyć ile książek łącznie przeczytałam dla własnej ciekawości), tylko o taki mentalny rozrachunek życiowy. Co mi się podobało najbardziej, co się zmieniło, co uznaje za sukces, a co nie. Jakie książki były dla mnie największym zaskoczeniem, a jakie totalną porażką. Czyli trochę prywaty i trochę książkowych faktów. W sumie JAK ZAWSZE. Nie chcę, by był to jakiś refleksyjny post na temat sensu mojego życia, bo już skończyłam z rozgrzebywaniem przeszłości i myśleniem typu "co by było gdyby". 


Założenie Bookstagrama i bloga. Dużo o tym pisałam, ale to na prawdę bardzo ważny krok w moim życiu. Najlepsza decyzja 2017 roku. W końcu poczułam, że w czymś jestem dobra, że jestem doceniana, że coś co robię ma sens. Że jednak pewne pasje nie mijają z czasem, tylko lenistwo sprawia, iż o nich zapominamy skrycie tylko wzdychając do wspomnień. Mówię o fotografii i grafice komputerowej. Kiedyś, kiedy byłam dzieciątkiem to właśnie były moje dwie największe pasje. Nie byłam w tym najlepsza, ale jednak sprawiało mi to frajdę. Blogowałam już w 5 klasie podstawówki, tworzyłam szablony od podstaw. A Photoshopa miałam w małym paluszku. Byłam trochę takim no-lifem, w okularkach przed komputerem. Czyli że co, nic się nie zmieniło? 


Napisanie magisterki. Tak! Udało mi się! I jestem z mojej pracy dumna, choć nie w stu procentach. Gdyby nie moje lenistwo, moja praca mogłaby być na prawdę DOBRA (przynajmniej dla mnie), mogła by chyba stanowić zalążek do tego, aby cokolwiek dalej badać i zmieniać. Temat miałam ciężki i trudny, a przede wszystkim to temat rzeka, bo można o tym rozmawiać i rozmawiać. Z drugiej zaś strony wykorzystywanie seksualne dzieci i pedofilia to nadal tabu w naszym społeczeństwie, przez co na prawdę ciężko rozmawia się o tym z innymi. No ale dobra, mniejsza o to. Chodzi o fakt, że napisałam i obroniłam się w pierwszym terminie (choć na wariackich papierach)! Sama obrona i fakt, że mam magistra przed nazwiskiem na prawdę nie jest dla mnie wielkim powodem do dumy, bo nie wiele zmienia to w moim życiu. Niestety tak to jest, jak wybiera się studia i kierunek w liceum i nie ma konkretnych życiowych planów. Ale co tam, całe życie przede mną i coś wymyślę na pewno. Wracając do meritum tego akapitu - napisanie tej pracy, to jest dla mnie cholerny powód do dumy, bo mimo wszystko trochę się z nią namęczyłam i nie było to takie proste. Obrona to już tylko formalność (dziękuje za wszystkie trzymane kciuki i wsparcie).

Pokochanie fantastyki. Ciesze się, że się zbliżyłam do tego gatunku literackiego. Odnalazłam w nim spokój, mimo że tak dużo się w takich wykreowanych światach dzieje. Zaczęło się od Zakazanego Życzenia, które dostałam od wydawnictwa SQN, a skończyło na ogromnej miłości do Maas i serii Dworów. Tak, A Court Of Wings and Ruin to chyba dla mnie najlepsza książka tego półrocza. Albo inaczej. Książka, która wywołała u mnie najwięcej emocji i rozerwała serce na strzępy. Nigdy nie czułam się tak po żadnej z książek, o czym mogliście przeczytać pod jednym z postów (który swoją drogą jest aktualnie najpopularniejszy na moim blogu, jeżeli jeszcze nie czytaliście to zapraszam: link). Ale nie tylko Dwory zajmują ogromne miejsce w moim sercu. Seria, do której bardzo często wracam myślami to oczywiście TRC Maggie Stiefwater (The Raven Cycle/Seria o Kruczych Chłopcach). Ale poza książkami typu fantasy, to odkryłam też jeszcze jedno - kocham Marvela! Wróć, kocham Iron Mana. Dobra, kocham Roberta Downey'a Jr. Dobrze, to dla niego nadrabiałam ostatnio Avengersów. No to, never mind...


Polscy autorzy. Zdecydowanie 2017 rok to dla mnie rok dawania szansy polskim autorom, których dotychczas unikałam. Nie wiem czemu, ale tak było. Przede wszystkim Mróz, ten wyskakujący zewsząd Mróz i jego Zordon z Chyłką (nie Chyłka z Zordonem). Dołączyłam do rzeszy fanów pana Remigiusza, a w szczególności do fanów tego prawniczego duetu. Forst również znalazł miejsce w moim sercu. Kolejnym odkryciem, który według mnie stanowi debiut roku to Magdalena Pioruńska i jej Twierdza Kimerydu (link). To również tyczy się poprzedniego akapitu i świata fantastyki. Nie sądziłam, że odnajdę się w takim świecie - a jednak odnalazłam i zacieram ręce na kolejny tom. Geniusz! Po prostu! Który cholernie mocno zasługuje na docenienie, więc szybko się za to zabierajcie i nie bójcie dinozaurów.

Końcówka półrocza to przede wszystkim zmiany w głowie dzięki diecie i treningom. Nie chce zagłębiać się w szczegóły, ale było już ze mną bardzo źle. Psychicznie. To że odważyłam się, odezwałam do odpowiedniej osoby i zaczęłam działać to dla mnie niesamowicie wielki krok. Nadal bardzo dużo przede mną, ale stawiam sobie po kolei małe cele. I nawet jeżeli wszystko zajmuje trochę czasu, a czasami trzeba wykonać krok w tył, to nie zamierzam się poddać. Pokochałam na nowo siłownię, a dieta to po prostu przyjemność. Przestałam przejmować się błahostkami. Patrzę na świat w końcu z nieco innego poziomu niż dotychczas i idę dumnie przed siebie. Chociaż dla innych mogłam nie zrobić żadnego progresu, dla mnie to niesamowicie dużo.  W końcu widzę, że nie liczy się tylko ciało i wygląd, a to co w głowie. Reszta to tylko dodatek. A jeżeli bliscy widzą jaka zmiana we mnie zaszła, to już stanowi wisienkę na torcie (i nie mówię tu o fizycznych zmianach). Wiem, że moje konto jest książkowe, a ja nie zamierzam być żadną fit motywacją, ale i tak z wielką chęcią dziele się z Wami czasami przeżyciami z treningów, czy pokazuje swoje posiłki. Mam nadzieję, że Was to nie nudzi.


Powrót do papierowych książek. Dziwne? Ale prawdziwe. Na prawdę był czas, że długo nie czytałam takich wydań. Większość ubiegłego roku to ja i mój Kindle. I nadal zostaję przy tym, że wolę czytać na nim, a dlaczego możecie przeczytać tutaj. Ale fajnie uzbierać sobie małą kolekcje i postawić w nowym mieszkaniu. Nawet mój narzeczony, który nie czyta, uznał że świetnie wyglądają ładnie ułożone tomy na półkach. A wcześniej mi nikt w rodzinie nie wierzył, jak mówiłam że książki to najpiękniejsza ozdoba! No właśnie. Nowe mieszkanie. Przeprowadzka. Nie byłam co do niej przekonana, nie chciałam zostawać w rodzinnym mieście, które nie oferuje zbyt wiele młodym ludziom. I nadal nie widzę tu dla siebie do końca wymarzonej pracy, ale za to mam swoje cztery kąty, w których mieszkam już tydzień i bardzo dobrze się w nich czuję. Swoje miejsce, do którego wracam z uśmiechem na twarzy. Może to już zbyt wiele prywaty, ale w sumie czemu by się tym z Wami nie podzielić. Najważniejsze - książki mają regał! Ym, albo inaczej - ja mam regał na książki. 

 
Współprace. Sama nie wiem, co o nich sądzić. Z kilku jestem zadowolona i byłam dumna, że po krótkim czasie blogowania, udało mi się jakiekolwiek nawiązać. Niektóre współprace spieprzyłam ja sama, bo chyba jednak na prawdę się do tego nie nadaję. Chciałabym się nadawać. Skoro już odkrywam przed Wami moje żale, to powiem Wam że trochę mi głupio i wstyd, że książki do recenzji leżą, a ja nie mam ochoty ich czytać. Ostatnio zaczęłam jedną, nawet wyciągnęła mnie początkowo z dołka czytelniczego, ale szybko okazała się książką nie dla mnie. Czytałam na siłę, aż w końcu ktoś uświadomił mi że nie warto się męczyć. Więc ją odłożyłam. I co teraz zrobić. Dać negatywną opinię?  Przeczytałam tylko połowę, więc nie do końca mam prawo by pisać recenzje. Zostawić bez komentarza? Ja rozumiem za co książka może się podobać wielu osobom. Nie umniejszam też talentowi pisarskiemu, ale ja tego wszystkiego nie kupiłam. Zwyczajnie takie książki nie są dla mnie. I tu myślę zaczyna się ta ciemna strona bycia recenzentem i bycia fair, w stosunku do innych, jak i do samych siebie. 

Wspominałam o obronie, ale powinnam też dodać coś o zakończeniu studiów. Bo to w końcu koniec pewnego etapu. Pięć lat minęło a ja myślę tylko o tym, jak ostatnie dwa lata magisterki i program studiów niesamowicie skutecznie podcięły mi skrzydła. I nie tylko mi. Nie mam nic do uczenia się. Ba, lubię się uczyć, ale sensownych rzeczy i takich, które mogą mi się przydać i sprawią, że się rozwinę. Ostatnie dwa lata uczyłam się bzdet i niczego konkretnego. Dlatego też myślę o kontynuowaniu nauki, być może w totalnie innym mieście - natomiast stanowi to dla mnie spory dylemat. Wracając do sedna sprawy - ciesze się, że skończyłam uczelnię, ale nie czuje z tego powodu dumy. Czym się różnię od reszty studentów? Czy to był rzeczywiście jakiś niesamowity wyczyn? Moja rodzina nienawidzi, gdy tak mówię i zawsze się oburza - ale wiecie, że mam rację. Ja wiem, że mam racje. Nie narzekam, bo po prostu czas wziąć życie w swoje ręce. 

Nie mogę nie wspomnieć o największej dla mnie porażce tego roku. Zakończenie Pretty Little Liars. To może nie zbyt książkowy temat, ale JAK MAM O TYM NIE NAPISAĆ?! 7 lat. Tyle czasu to oglądałam. I tak to schrzanić?! Ten serial powinien się skończyć jakieś 2 lata temu. Jakby się wtedy skończył, pewnie bym płakała ze wzruszenia. Rok temu by się skończyło - jeszcze jakiś sentyment by pozostał. Skończyło się teraz i to tak że płaczę, ale ze śmiechu a całość wymazuje z pamięci. Jak dla mnie to największa porażka jeśli chodzi o serialowe zakończenia ever. Ten serial na prawdę miał potencjał, ale twórców, którzy widać chcieli wycisnąć z kłamczuch każdą krople, nieco poniosło. Szkoda. Wielka szkoda. 

Dobra, podsumowując moje książkowe wyczyny, bo to powinno być tu najważniejsze - przeczytałam 55 książek przez 6 miesięcy. I były to różne książki, ale zdecydowanie odeszłam od ulubionego gatunku z zeszłego roku, czyli romansów i new adult.  Ten drugi aktualnie mnie niesamowicie irytuje. Nie potrafię wskazać najlepszej książki. Choć pierwsze o czym myślę to rzeczywiście ACOWAR. Tylko, że zaraz po tym widzę TRC, Chyłkę i Zordona, Króla od Twardocha. Myślę od razu o Tarryn Fisher i jednak nie potrafię wskazać konkretnego tytuły (jeżeli jesteście ciekawi tytułów jakie mi towarzyszyły przez te miesiące to tutaj uzupełniam je na bieżąco). Czy jakąś źle wspominam? Na pewno Bad Romeo - nie rozumiem jej fenomenu. Pokolenie Ikea też było beznadziejne, choć Brud tego samego autora mi się podobał. Miło wspominam za to książki K.A. Tucker z serii Burying Water, której nie ma w Polsce. No i nie zapominajmy o premierze mojego mistrza, Harlana Cobena, choć niestety nie był to pokaz jego największej formy.

Jakie mam dalsze plany czytelnicze? Nie mam żadnych. I tak jest mi najlepiej.

Do usłyszenia!







You Might Also Like

13 komentarze

  1. Gratuluję obrony, współczuję zakończenia studiow. Pamietam, że był to dla mnie dosyć traumatyczny czas, tak się przestawić (mimo, że zaczęłam pracę na ostatnim semestrze). I gratuluję pięknego wyniku! Ja na razie przeczytałam połowę mniej ;) ale cieszę się, że ciagle jeszcze mam szansę czytać jedną książkę tygodniowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A! I zdradź swój przepis na sukces ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję magisterki, wiem, że to wcale niełatwa rzecz :) Dobrze, że wracasz do starych pasji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie zakończenie PLL jest tak wielką porażką co zakończenie How I Met Your Mother, finały obu seriali to jakieś totalne nieporozumienia :<

    OdpowiedzUsuń
  5. Raz jeszcze gratuluję obrony! Dobrze, że jesteś dumna bo to wcale nie jest takie łatwe, tym bardziej, jeśli ktoś pisze na temat który naprawdę go interesuje i chce dać z siebie jak najwięcej. I faktycznie masz rację, skończenie studiów to żaden wyczyn. Zresztą widzę to po niektórych ludziach z roku, którzy mają dosłownie wyj****e i wszystko zaliczają, a nic z nich nie wynoszą. Także ludzie którzy mówią, że studia w tych czasach nie znaczą prawie nic, mają rację. Jeśli faktycznie pójdziesz dalej w naukę to życzę powodzenia i abyś odnalazła to, co chcesz robić i co będzie Ci sprawiało przyjemność. Bo to w pracy jest najważniejsze. :)
    Zdjęcia jedzenia się nie nudzą, także dodawaj je bez końca, bo nieźle mnie motywują do zmiany swojego sposobu żywienia. I mimo, że podchodzę do tego małymi krokami, póki co! To już widzę małe zmiany w swojej kuchni i w sobie. A to motywuje mnie do dalszego działania i większych zmian. :)
    Co do ilości książek przeczytanych, to świetny wynik! Ja czytam 25 książkę w tym roku, chociaż również nie czytam dla liczb, na wyścigi, liczę dla samej siebie, z czystej ciekawości. A jeśli chodzi o egzemplarze recenzenckie, to też czasami się zmuszam, ale ostatnio trafiałam na takie książki, które akurat bardzo mi się podobało. Wprowadziłam ostrą selekcję i wybieram tylko te książki, które mają szansę mi się spodobać. Bo jednak czytać później coś ma siłę, mimo, że mi się nie podoba, jest ciężko.
    Pozdrawiam, Dominika (domson1394) :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, pół roku sporych sukcesów! Masz prawko do dumy, bo każdy, nawet najmniejszy sukces wiąże się z pewnymi zmianami, no a zmiany to odwaga! Gratuluję kochana i mam nadzieję, że to drugie półrocze będzie jeszcze lepsze, a co! Też ostatnio nie ciągnęło mnie do książek, niby coś czytałam, ale trochę na siłę, trochę z nudów. Coś czuję, że teraz będzie lepiej, bo w końcu ma mi to sprawiać przyjemność :D
    Trzymaj się <3
    http://rozczytane.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow kochana, chyba jakiś przełomowy był dla ciebie ten 2017! Jakie miałaś postanowienia w sylwestra? :D
    I o matko mam tak samo! Ja mam mnóstwo rzeczy do zrobienia, naukę itd. to chce mi się czytać, jak nie wiem co i czytam więcej, a kiedy mam mnóstwo czasu na czytanie i się nudzę to jakoś mi się nie chce i odkładam książkę... To jest trochę frustrujące.
    Bardzo się cieszę, że pokochałaś fantastykę, ja jako zamiłowana fanka, czuję szczęście wielki jak widzę, że ktoś pokocha ten gatunek. Miałam tak z thrillerami i kryminałami, rok temu nie znosiłam, a teraz lubię.
    Moja dieta nie ma diety. :c Próbowałam się przez jakiś czas zdrowo odżywiać i nawet mi to wychodziło przez jakiś czas, ale ostatnio znowu jem dużo świństw. :(
    Także życzę szczęścia w nowym mieszkaniu i udanej drugiej połowy 2017! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje!Dokładnie, ta niechęć do książek była dla mnie właśnie niesamowicie frustrująca :/

      Usuń
  8. Intensywny rok. Koniec studiów to wielki przełom. Człowiek męczy się i męczy z magisterką, a później nagle bach i koniec, i nie wiadomo co ze sobą zrobić. Do szkoły poszliśmy, kiedy mieliśmy siedem lat, i od tej pory zawsze wiadomo było, że przyjdzie jesień i wrócimy do szkoły, na uczelnię. A teraz nagle ten stały element naszego świata znikł i nie wiadomo co zrobić ze swoim życiem. U mnie minął już rok, teraz pracuję, a i tak wiem, że w październiku jakoś tak dziwnie i tęskno mi będzie.
    Też kiedyś robiłam szablony :) Zresztą, w blogowaniu wielu rzeczy się chwytałam w szkole. Bez prowadzenia bloga długo wytrzymać nie mogę, z pewnością więc będę blogującą staruszką.
    P.S. Podpisuję się pod Marvelem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję sukcesów! :) U mnie też właśnie koniec studiów przyniósł wiele zmian i niepewności, ale chyba jeszcze nie czuję się gotowa na pożegnanie się ze studenckim życiem (a właściwie 50% studia, 50% praca) - dlatego od października uciekam na kolejne studia. :)
    Mam jeszcze jedną uwagę co do posta. Bardzo często używasz słowa "naprawdę". Powinno się pisać je łącznie, nie "na prawdę". ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję napisania magisterki!!
    A końcówka PLL to przyznaję, rzeczywiście porażka by była. Nie ma to jak w 45 minut wyjaśnić wszystkie 7 sezonów, prawda? :C
    No i gratuluję świetnego wyniku przeczytanych książek :D


    Pozdrawiam!
    toreador-nottoread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze:
    gratuluję magisterki! Ja również ostatnie dwa lata studiów uważam za zmarnowane, o studiach podyplomowych już nie wspomnę. Tyle czasu człowiek poświęca, stara się, uczy - ja też należę do tych lubiących się uczyć - i po co? Tylko po to, żeby dostać papier i czuć niesmak po tylu latach, które niby mają nas przygotować do wykonywania zawodu! Totalne bzdury!

    Po drugie:
    gratuluję wyniku! 55 książek w 6 miesięcy to fantastyczny wynik! Ja marzę o tym, żeby tyle przeczytać w ciągu roku! Swoją drogą, dzięki Tobie sprzedałam stary czytnik, po trzech latach wróciłam do Kindla (sprawdzona firma!) i nadrabiam czytanie niezobowiązujących książek, które dobrze jest przeczytać, ale niekoniecznie potrzebuję je mieć u siebie na półce w formie papierowej. Już zapomniałam, jaka to wygoda, kiedy Twój czytnik z Tobą współpracuje!

    Po trzecie:
    finał PLL to chyba dla wszystkich fanów była klapa... także rozumiem, co czujesz, bo nie jesteś w tym osamotniona. A zapowiadał się taki dobry serial... siedem lat temu!

    Rozpisałam się... pozdrawiam serdecznie i całuję!

    OdpowiedzUsuń